Nic nowego w temacie "Cyberpunk 2077"
Nie będziemy ukrywali, że na najnowszą grę twórców "Wiedźmina 3" czekamy tak samo mocno, jak czekaliśmy na samego "Wiedźmina 3" kilka temu. Nie dość, że CD Projekt Red stworzył dzieło na najwyższym, światowym poziomie, to jeszcze wziął na warsztat coś bardzo intrygującego.
Zamiast tworzyć kolejne opowieści o Geralcie, Ciri i reszcie ferajny, postawili na mroczny świat przyszłości. Gier w klimacie cyberpunku już trochę było, z serią "Deus Ex" na czele. Ale na pewno przydadzą się kolejne, zwłaszcza od firmy, która pokazała bezbłędną klasę.
Tymczasem mija ponad 5 lat od zapowiedzi gry, a tu "Cyberpunka" ani widu, ani słychu. Kilka projektów graficznych, jeden teaser, dużo domysłów i cisza. Oczekujących na screeny i fragment gameplayu okazało się znacznie więcej. Cisza zaczęła też generować różne domysły – kilku pracowników zdradziło, że atmosfera przy produkcji gry nie jest zbyt fajna…
W 2018 roku poprosimy o pełny pakiet dla fanów, zamiast oskarżeń i newsów i spadkach na giełdzie.
"Sniper: Ghost Warrior 3" nie okazał się świetną grą
Polskie CI Games miało wieloletnie doświadczenie w tworzeniu krótkich, budżetowych gier "strzelanych". Po latach szef postanowił podnieść poprzeczkę i tak powstał pierwszy "Sniper". Sympatyczny, ale daleko w tyle za chociażby "Call of Duty". Druga część była już całkiem fajna, ale to "trójka" miała zaskoczyć świetną rozgrywką.
Otwarty świat, robienie zwiadów dronem, dobieranie i modyfikowanie broni, misje główne i poboczne, taktyczny ekwipunek oraz przede wszystkim – strzelanie z karabinu snajperskiego. I wszystko to znalazło się w grze. Ale sama rozgrywka po premierze nie prezentowała się tak miodnie jak na trailerach.
Trzecią część "Snipera" przysypała długa lista błędów i niedoróbek. Ja na szczęście nie trafiłem na wiele przeszkód, ale zrezygnowała z grania z innego powodu. Co prawda świat kusił swoim post-sowieckim klimatem i mnóstwem lokacji do zwiedzenia, ale sam system strzelania i walki mocno odstawał chociażby od wydanego parę miesięcy wcześniej "Ghost Recon: Wildlands".
To być może niesprawiedliwe porównanie, bo "Snipera" robiło mniejsze i mniej doświadczone studio, ale efekt jest jaki jest. Dla przykładu w polską strzelaninę "Shadow Warrior" grało mi się wyśmienicie.
Coraz gorsze fabuły największych tytutłów
Bardzo uderza mnie to, gdy wysokobudżetowa produkcja, gdzie możnaby wpakować naprawdę fajnych scenariusz, traktuje mnie jak głupka. Albo sama nie potrafi sprawnie opowiedzieć historii i wplata absurdalne rozwiązania. Sparzyłem się na przynajmniej kilku tytułach.
Najbardziej liczyłem pod tym względem na nowe "Call of Duty". Twórcy zapowiadali dojrzałą opowieść o II wojnie światowej. Tymczasem widziałem festiwal klisz i uproszczeń, papierowe postaci i bezsensowne wybory, dokonywane przez głównych bohaterów. W dodatku wszystko skoncentrowane wokół amerykańskiej wizji tego, co podczas tego konfliktu zbrojnego było najważniejsze. A, jak sam nazwa wskazuje, wojna była światowa.
Zawiodłem się też fabułą "Assassin's Creed Origins". Do tej pory była taka huśtawka - raz lepiej, raz gorzej. Tym razem padło na "gorzej". Gdy poznałem w retrospekcji powód zemsty głównego bohatera, złapalem się za głowę. Tym samym cały wiodący wątek stał się dla mnie całkiem obojętny - a to jednak duża porażka przy znanej serii i grze, przy której pracowało mnóstwo ludzi.
Niefajna była też fabuła "Battlefronta II". Tak, to gra sieciowa, ale jeśli się robi kampanię, a zwłaszcza w świecie "Gwiezdnych wojen", to można zadbać o jej odpowiednio epicką otoczkę. Ale znacznie gorszy był pod tym względem "Need for Speed: Payback". Kiepska historyjka, irytujące dialogi i całkowite ugrzecznienie, jakby produkcja kierowana była wyłącznie do młodszych graczy. Kolejne przerywniki filmowe i fabularne były dla mnie zwyczajnie męczące.
Kariera loot boksów
Loot box, czyli skrzynia z nagrodami. To nic nowego, że w grach oczekujemy sowitej, wirtualnej zapłaty za wykonane zadanie. Może to być kasa, może być konkretny przedmiot – może być i paczka z niespodzianką.
Moment jej otwarcia czy losowania przedmiotu ma sobie lekko hazardowy smaczek. Twórcy dobrze o tym wiedzą i faszerują lootboksami kolejne gry. Efekt może być np. taki, że ludzie, zamiast grać, spędzają tygodniowo godziny na oglądaniu, jak znani youtuberzy oglądają takie skrzynki. Albo taki, że właśnie gra się tylko dla skrzynek.
Najgorzej, gdy loot box jest też gwarancją postępu w grze. Ominęli to twórcy "Counter-Strike'a", "Overwatcha" czy nowego "Call of Duty". Tam znajdujemy łupy o czysto kosmetycznym zastosowaniu. Inaczej myśleli twórcy "Star Wars: Battlefront II", którzy w paczki upchnęli ulepszające postać dodatki.
Czemu to złe? Bo gra stawia na wyrównane starcia, ale wyłącznie od szczęścia zależy, czy uzyskamy dodatkową przewagę nad przeciwnikiem. Niefajne jest również sprzedawanie takich paczek, bo wtedy zaburzenie balansu może być już tak duże, jak zaburzenie mocy w obecności Darth Vadera.
Okrutna porażka "Lawbreakers"
Mówi wam coś nazwisko Cliff Bleszynski? A może takie tytuły gier jak "Jazz Jackrabbit", "Unreal" czy "Gears of War"? Tak, ten człowiek za nimi stał i do niedawna był jedną z największych gwiazd gamedevu. Jak to więc możliwe, że nikt nie słyszał o jego najnowszej sieciowej strzelance, czyli "Lawbreakers"?
"Lawbreakers" to sieciowa strzelanka, która ukazała się w sierpniu 2017. Miała zachwycać niezwykłą dynamiką rozgrywki i pokonywaniem grawitacji, gwarantując dużo starć w powietrzu. Do tego obdarzeni specjalnymi umiejętności herosi zamiast szeregowców. Brzmi fajnie, ale jak słusznie przypominali internauci na każdym kroku, gry w tym stylu już są, na czele z gigantem w postaci "Overwatcha".
Bleszynski nie tylko nie wcelował z grą w gusta graczy i potrzeby rynku. Przeholował też z reklamowaniem gry, najpierw zapierając się, że będzie to model free-to-play, potem ujawniając cenę i obrażając inne gry. Z pewnością dużo osób miało mu też za złe, że po xboksowym "Gears of War" zaczął robić grę tylko na PS4. A później skierował ją także na PC, z którym to systemem też miał na pieńku.
Finał jest taki, że w "Lawbreakers" mało kto kupił i prawie nikt w nie nie gra.