10 najstraszniejszych gier, jakie stworzono
Penumbra
W tej grze nie przerażały wcale potwory i mroczne psy prosto z piekieł. W tej grze przerażała ciemność i dźwięk. Przerażała atmosfera. Niektórym to się nie podobało, bo zła nie można było tak po prostu posłać z powrotem do dziury za pomocą kilku granatów plazmowych.
Condemned 2
Znany z Condemned Ethan Tomas powraca tu w 11 miesięcy po wydarzeniach z pierwszej części gry. Bezdomny i zmagający się z alkoholizmem bohater musi po raz kolejny stawić czoła zagadce tajemniczych wybuchów agresji wśród mieszkańców Metro City. Chociaż Condemned 2 wygląda jak pierwszoosobowa strzelanka, amunicji do broni palnej jest tu bardzo mało, a gracz musi polegać przede wszystkim na walce wręcz.
Doom 3
Najbardziej przerażający w tej grze był... brak możliwości jednoczesnego używania latarki i broni. Wszechobecna ciemność panująca wewnątrz bazy, której korytarze musieliśmy zwiedzić, skrywała czyhające na nasze życie zombiaki i demony. Podobnie jak w przypadku F.E.A.R. strategia naskakiwania na gracza z krzykiem „Bu!” szybko potrafiła się znudzić.
F.E.A.R.
Plus część druga, tak podobna do pierwszej, że wręcz mogłaby być do niego dodatkiem stworzonym na nowym silniku. Jak sama nazwa wskazuje, ta gra strachem stoi. Co prawda wyskakujące zza rogów potwory i nieczyste zagrywki klimatyczną muzyką szybko mogą się znudzić i nikogo już nie przestraszą, ale i tak nieraz serduszko co bardziej strachliwym graczom podskoczy.
Alone in the Dark
Kultowa za zamierzchłych czasów seria ostatnio nieco podupadła (najnowsza odsłona, wydana w 2008 roku, była zwyczajnie słaba, nie pomogła też ekranizacja autorstwa Uwe Bolla), ale tak czy inaczej na wspomnienie na tej liście zasługuje. Pierwsza część, wydana w 1992 roku, to już prawdziwa klasyka elektronicznej rozrywki i dowód na to, że klimat grozy można osiągnąć nawet relatywnie prostymi środkami technicznymi (przynajmniej według dzisiejszych standardów, na początku lat dziewięćdziesiątych połączenie dwuwymiarowych teł z trójwymiarowymi postaciami robiło niemałe wrażenie).
Dead Space
Jest coś niepokojącego w fakcie, że ekspedycja wysłana w celu zbadania sytuacji na stacji kosmicznej, widząc już z oddali wyłączone zasilanie i nie słysząc odzewu wywoływanej obsługi, ma jeszcze trudności ze zorientowaniem się co się tam mogło stać. Ale cóż, nie każdy musiał grać w młodości w survival horrory. Dead Space może oryginalnością nie poraża, ale to bardzo dobrze wykonany horror w konwencji SF ze świetnymi sekcjami w zerowej grawitacji.
Bioshock
„Duchowy spadkobierca” System Shocka 2 przerażał przede wszystkim klimatem podwodnej utopii, w której coś poszło nie tak. No i dodajmy do tego szalonych mieszkańców w przerażających maskach, małe dziewczynki ze świecącymi oczami, ogromnych facetów z wiertłami i mamy całkiem straszną produkcję.
System Shock 2
Gra nie tylko szokowała głębią, ale i potrafiła nieźle przestraszyć. Sterylnie czyste, futurystyczne wnętrza statku kosmicznego Von Braun wypełnione były po brzegi czystym terrorem, którego nie powstydziłby się żaden wysokobudżetowy film science-fiction. Dla wielu graczy System Shock 2 stał się synonimem elektronicznego horroru w najlepszym wydaniu.
Silent Hill 2
Gry z serii Silent Hill od samego początku obrały trochę inny kierunek, niż pozostałe growe horrory. Można je nawet określić mianem horrorów psychologicznych, w których klimat i to co dzieje się w głowie głównego bohatera jest często ważniejsze i bardziej przerażające, niż atakujący go przeciwnicy. W ogóle znacznie tu więcej włóczenia się po opuszczonym, tajemniczym mieście w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące bohatera pytania niż walki jako takiej.
Resident Evil 4
Czwarta część słynnej serii growych horrorów powszechnie uznawana jest za najdoskonalszą. I nie przeszkadza nawet to, że zombie zostały tu zastąpione przez ludzi, zarażonych pasożytem Las Plagas. Są więc szybsi, inteligentniejsi i bardziej skłonni do wspólnego działania niż zwykłe żywe trupy. Przeniesienie akcji gry do nienazwanej hiszpańskiej wioski (na dobrą sprawę nie jest nawet dosłownie sprecyzowane, że jest ona hiszpańska) również było strzałem w dziesiątkę. Więcej tu akcji na otwartych terenach i zmagania się z całymi hordami przeciwników niż w poprzednich odsłonach, koncentrujących się raczej na starciach z pojedynczymi wrogami, ale nie przeszkodziło to w zachowaniu klimatu grozy.