10 najlepszych gier przygodowych
The Walking Dead
The Walking Dead zdołało już jednak wywołać takie zamieszanie na rynku gier, że z całą pewnością zasłużyło na umieszczenie tutaj. To gra, w której najważniejsze jest to, co zawsze było sednem przygodówek – ciekawa historia i absorbujące dialogi. Zagadek logicznych szukać tu można ze świecą, zamiast nich cała rozgrywka koncentruje się wokół obserwowania wydarzeń i podejmowania decyzji w kluczowych momentach. Ich konsekwencje mogą być odczuwalne dużo później. The Walking Dead wywołało niejedną dyskusję na temat tego, czym są gry wideo jako takie. Czy coś, co równie dobrze mogłoby być lekko interaktywnym filmem, można jeszcze nazwać grą? Naszym zdaniem – tak. Miejsca nam w świecie elektronicznej rozrywki nie brakuje, a różnorodność podejść do tworzenia to jedna z jego najpiękniejszych cech!
Teenagent
Nie może oczywiście brakować polskiego akcentu. Wydany w 1995 roku Teenagent próbował być polską odpowiedzią na przeboje Sierry czy Lucasartsu. Mówiąc obiektywnie, wychodziło mu to najwyżej średnio. Grafika nie rzucała na kolana, scenariusz był nawet zabawny, ale no Monkey Island albo Indiana Jones to to nie był. Ale było polskie, po polsku i o Polsce, do diaska! I tyle wystarczyło, ba, tyle było wtedy aż nadto. Mogąc zagrać w grę z grubsza na światowym poziomie, która mówiła w naszym języku o bliskich nam problemach i rozterkach (nie mówcie, że nigdy nie marzyliście o zostaniu nastoletnim tajnym agentem, rozpracowującym zagadkę tajemniczych kradzieży)? To było coś! Rok później ukazało się wydanie na DVD z głosami, podłożonymi przez redaktorów kultowego magazynu Secret Service. Jak tu nie kochać lat 90.?
Fahrenheit
Pierwsze minuty Fahrenheita to jedno z najbardziej niesamowitych, fascynujących, zapadających w pamięć otwarć w historii gier. W parę minut wplątywani jesteśmy w zagadkę tajemniczego morderstwa, wcielając się na zmianę w nieświadomego tego co się dzieje sprawcę i ścigających go policjantów. Pomysł na przełączanie się między tymi postaciami był rewelacyjny, a odkrywanie tropów i śladów, pozostawianych przez siebie samego, było jedną z ciekawszych rzeczy, jakie było nam dane robić w przygodówkach. Niestety tę świetną koncepcję gra rozmienia na drobne wprowadzając coraz to bardziej niedorzeczne i idiotyczne wątki, niepotrzebnie komplikujące stronę fabularną i eliminujące wszystkie rzeczywiste emocje, jakie mogliśmy odczuwać do postaci i ich losów. Miejsce na liście byłoby dużo wyższe, gdyby ograniczyć grę tylko do jej pierwszej połowy. Gdyby zaś oceniać tylko drugą, to nie miałaby tu czego szukać. Krakowskim targiem – 28.
Black Dahlia
Gra z epoki tzw. „interaktywnego filmu”, czyli czasów, w których popularyzacja nośnika CD spowodowała, że pakowało się do gier tyle przerywników z prawdziwymi aktorami, ile tylko dało się zmieścić. Jej twórcy na szczęście nie ograniczyli się tylko do tego, umieszczając pomiędzy tymi sekwencjami całkiem sporo tradycyjnej przygodówkowej rozgrywki. Gracz rozwiązywał tu zagadkę tajemniczych morderstw, bazujących na rzeczywistych wydarzeniach z lat 30. XX wieku. W odróżnieniu od tego jak historia potoczyła się w prawdziwym świecie, w grze można było odnaleźć sprawcę 12 morderstw, a przy okazji jeszcze odkryć tajemniczy kult i nazistowski spisek. Gry: 1, rzeczywistość: 0.
Shadow of the Comet
Przygodówkowy horror, silnie czerpiący z twórczości H.P. Lovecrafta (który zresztą „osobiście” pojawia się w grze). Jej główny bohater, John Parker, ląduje w tajemniczym miasteczku Illsmouth, badając zagadkę choroby psychicznej niejakiego Boleskina. 80 lat wcześniej obserwował on w tym miejscu kometę Halleya, a skończył w ośrodku dla obłąkanych. Dalej mamy oczywiście pierwotne zło, Necronomicon i wszystkie inne uciechy, nieobce miłośnikom dzieł wspomnianego pisarza. Dwa lata później ukazała się duchowa kontynuacja Shadow of the Comet w postaci Prisoner of Ice.
Leisure Suit Larry
Niepoprawna politycznie i pełna rubasznego humoru gra o podstarzałym lowelasie, szukającym szczęścia u kobiet wszystkimi możliwymi sposobami (i, niestety, w większości przypadków z tym samym, negatywnym skutkiem). W swoich czasach gra szokowała poruszaną tematyką i żartobliwym podejściem do seksu i seksualności. Z tego powodu twórcy umieścili na jej początku test, w którym pytania z wiedzy ogólnej sprawdzały, czy przed monitorem siedzi osoba pełnoletnia. Grę można sobie przypomnieć dzięki wydanemu niedawno remake’owi Leisure Suit Larry Reloaded.
Heavy Rain
Gra stworzona przez ekipę odpowiedzialną za wymienianego już w tym zestawieniu Fahrenheita. Pod względem rozgrywki bardzo podobna, ale dużo poważniejsza fabularnie. W Heavy Rain nie ma starożytnych kultów, obcych czy chorej na władzę sztucznej inteligencji, jest za to historia ojca, gotowego na największe poświęcenie dla uratowania swojego dziecka. Gra nie każdemu przypadła do gustu, niektórzy oskarżali ją o tanie manipulowanie emocjami, niewielką ilość faktycznej rozgrywki i bardzo pozorną interaktywność. My uważamy, że nawet jeżeli zgodzić się z tymi zarzutami, to Heavy Rain zasługuje na wyróżnienie nawet tylko dlatego, że stara się robić coś tak bardzo innego. Przemawiać do trochę innego odbiorcy. Kierować nasze myśli w inne strony niż większość gier.
Phantasmagoria
Gra stworzona przez słynącą z przygodówek firmę Sierra. Robiła kolosalne wrażenie już po wyjęciu z pudełka – zapisana była na aż siedmiu płytach CD. W tamtych czasach poczytywano to za zaletę – więcej płyt to przecież więcej zawartości! W sferze rozgrywki była to gra przygodowa, opracowana przez Robertę Williams, twórczynię m.in. serii King’s Quest. Fabularnie zaś Phantasmagoria była horrorem z zaskakująco dużą dawką przemocy. Pojawiała się w niej nawet scena gwałtu, co wywołało liczne kontrowersje i dyskusje na temat ograniczania dostępu dzieci do gier. Wiele popularnych sieci handlowych odmówiło wystawienia gry na swoich półkach.
Loom
Jedna z dziwniejszych przygodówek w historii. Gracz wcielał się w schowanego pod kapturem Bobbina Threadbare’a, który ruszał w podróż przez niezwykłą krainę, aby odkryć swoje przeznaczenie. W parze z oryginalną historią szedł niesztampowy interfejs. Zamiast typowych poleceń typu „popchnij”, „podnieś”, „otwórz” itp. bohaterem sterowało za pomocą nut, z których każda była odpowiedzialna za inny czar. Nieszablonowa produkcja miała być pierwszą częścią trylogii. Niestety, prace zostały wstrzymane, ponieważ sprzedaż nie spełniła oczekiwań.
The Dig
The Dig to zupełnie solidna gra przygodowa, która przez jakiś czas była na ustach wszystkich z powodu niesamowicie rozbuchanego procesu produkcyjnego. Powstała w czasach popularyzowania się nośnika CD, kiedy nagle wszystkim wydawało się, że gry komputerowe z dnia na dzień dościgną filmy pod względem popularności, powagi poruszanej tematyki i udziału gwiazd z pierwszych stron gazet. W kontekście The Dig pojawiało się nazwisko Stevena Spielberga, fabułę gry porównywano do dzieł Kubricka czy Ridleya Scotta, jej zaaranżowaną na orkiestrę oprawę dźwiękową do kompozycji Johna Williamsa. Jakże piękna to była katastrofa!