10 najlepszych gier na Commodore 64
Rambo
Rambo było prezentującą akcję z lotu ptaka strzelanką, podobną do kultowego Commando. W ręce głównego bohatera oddano tu całkiem imponujący zestaw broni, w skład którego oprócz standardowych karabinów wchodziły także granaty i noże. Warto tu przypomnieć, że w Rambo gracz musiał nieustannie przemieszczać się w górę ekranu. Nie miało sensu pozostawanie w jednym miejscu, gdyż na nieposuwającego się do przodu gracza wychodzili nieustannie kolejni wrogowie. Czyżby to z tej gry przykład wzięli twórcy Call of Duty: Modern Warfare?
Rambo było jedną z pierwszych gier, które trafiły na słynny niemiecki indeks „dzieł zakazanych”. Nie oznaczało to wprawdzie, że całkowicie zakazano sprzedaży gry, ale zdobycie jej egzemplarza było dużo trudniejsze niż w przypadku innych produkcji.
Zak McKracken and the Alien Mindbenders
Futurystyczna przygodówka, której fabuła toczyła się w roku 1997 (jej data wydania to 1988 rok) i opowiadała o próbie powstrzymania kosmitów przed ogłupieniem całej ludzkości. Mieli oni to zrobić poprzez opanowanie firmy telefonicznej i emitowanie za pomocą aparatów dźwięku o określonej częstotliwości. Rozgrywka bazowała na wciąż innowacyjnym interfejsie SCUMM, opracowanym przez firmę LucasArts na potrzeby tworzonych przez nią gier przygodowych. Była to trzecia gra korzystająca z jego dobrodziejstw.
W grze ciekawe było również oryginalne podejście do zabezpieczenia antypirackiego. Za każdy razem, gdy gracz opuszczał USA lub wracał do kraju, na lotnisku pytany był o kod, możliwy do znalezienia w instrukcji. W przypadku złej odpowiedzi bohater zatrzymywany był w więzieniu, gdzie wysłuchiwał długiego monologu przeciwko piractwu.
Wings of Fury
Gra zręcznościowa z lekkimi elementami symulatora. Gracz wcielał się w niej w pilota amerykańskiego myśliwca bojowego podczas II wojny światowej, bombardując japońskie instalacje bojowe, bunkry i wieżyczki na wyspach Pacyfiku. Każda misja rozpoczynała się od startu z lotniskowca, którego trzeba było również bronić przed atakami wrogich samolotów. Jej najbardziej kontrowersyjnym elementem była możliwość strzelania z powietrza do znajdujących się na ziemi żołnierzy wroga.
Ten element wyeliminowano w późniejszym wydaniu gry na Game Boya Color. Najwyraźniej Nintendo uznało, że taka brutalność nie przystaje do ich „familijnej” konsolki, a żołnierzy zastąpiono w tej wersji dżipami i ciężarówkami.
Samurai Warrior - Battles of Usagi Yojimbo
Bazująca na mangowym komiksie gra z królikiem-samurajem w roli głównej. Główny bohater przemieszczał się w prawą stronę ekranu, walcząc za pomocą miecza z kolejnymi wrogami, również „zwierzęcymi”. Podczas wędrówki można było w wybranych miejscach wybrać dalszy kierunek podróży, dzięki czemu rozgrywka nie musiała za każdym razem wyglądać tak samo.
Ciekawym elementem gry był system karmy. Za dobre uczynki, takie jak pokonywanie uzbrojonych wrogów czy obdarowywanie pieniędzmi chłopów główny bohater nagradzany był dobrą karmą, za złe, czyli m.in. atakowanie niewinnych, karany złą. Gdy jej poziom spadł zbyt nisko, królik popełniał samobójstwo. Gracz musiał być więc wyjątkowo uważny, szczególnie, że wrogowie często początkowo udawali pokojowo nastawionych mieszkańców krainy.
One On One
Gra koszykarska, jak wskazuje tytuł pozwalająca na stoczenie pojedynku jeden na jednego pomiędzy dwoma zawodnikami. Gracz wcielić się mógł w jednego z dwóch popularnych sportowców – Juliusa Ervinga lub Larry’ego Birda, by udowodnić temu drugiemu swoją wyższość. W grze szczególną uwagę zwracała realistyczna animacja postaci zawodników, niespotykana w tamtych czasach.
Wydawca gry, firma Electronic Arts, próbowała jeszcze kilkakrotnie później powrócić do podobnego pomysłu. Jednym z najbardziej znanych owoców tego dążenia jest wydana w 1993 roku gra Michael Jordan in Flight, wykorzystująca „realistyczne” digitalizowane sprite’y w rodzaju Mortal Kombat.
Maniac Mansion
Gra przygodowa, warta pamiętania choćby dlatego, że to właśnie na jej potrzeby Ron Gilbert stworzył rewolucyjny interfejs SCUMM, dzięki któremu interakcja gracza z otoczeniem odbywała się przez wskazywanie kursorem odpowiednich obiektów na ekranie i wybieranie stosownych komend z przygotowanego zestawu. Była to więc pierwsza przygodówka point and click. Jej fabuła miała parodiować filmy klasy B, opowiadając historię trzech nastolatków, eksplorujących willę szalonego naukowca.
Gra cechowała się specyficznym poczuciem humoru, które szybko stało się znakiem rozpoznawczym produkcji spod znaku LucasArts. Doczekała się również rewelacyjnej kontynuacji w postaci Day of the Tentacle.
Pirates
Wciąż najlepsza w historii gra, pozwalająca na wcielenie się w pirata, szerzącego postrach na Karaibach. Gracz zajmował się w niej wszystkimi elementami pirackiego życia – żeglowaniem po oceanie, wdawaniem się w bitwy morskie i pojedynki szermierskie, poszukiwaniem zakopanych skarbów, handlowaniem i wchodzeniem w układy z lokalnymi gubernatorami (oraz ich córkami).
Dzięki tym różnorodnym możliwościom i urozmaiceniom gra nie pozwalała się nudzić. Nawet podczas wielokrotnych podejść – bardzo duża część czynników wpływających na rozgrywkę była losowa, dzięki czemu startując grę od nowa nigdy nie było się pewnym co się zastanie.
Dizzy – The Ultimate Cartoon Adventure
Pierwsza gra z Dizzym, charakterystycznym, uczłowieczonym, jajowatym czymś w roli głównej. Pod względem rozgrywki była to platformówka z lekkim elementem przygodowym. Gracz poza sprawnym nawigowaniem w świecie gry musiał bowiem przenosić w odpowiednie miejsca wybrane przedmioty, co było tym bardziej kłopotliwe, że przy sobie mógł w każdym momencie mieć tylko jeden z nich.
Kolejne części serii stawiały jeszcze większy akcent na elementy przygodowe i logiczne, pierwszy Dizzy to jednak przede wszystkim wyzwanie manualne. Tym trudniejsze, że gracz miał do wykorzystania tylko trzy życia, po stracie których zabawę trzeba było rozpoczynać od początku.
Commando
Prezentowana z lotu ptaka strzelanka, w której gracz, jako żołnierz o imieniu Super Joe, musiał samodzielnie przebić się przez pełną wrogów dżunglę. Jego główną bronią był karabin maszynowy o nieograniczonej (na całe szczęście!) amunicji. Poza tym dysponował ograniczonym zapasem granatów, pomocnych w co bardziej niebezpiecznych sytuacjach.
Wersja na Commodore 64 cechowała się odmiennym od znanego z automatów głównym motywem muzycznym. Jego nową, funkową wersję autor skomponował w niecałe 12 godzin. Do teraz pozostaje on jednym z najbardziej rozpoznawalnych wśród dawnych właścicieli Commodore utworów.
Golden Axe
“Chodzona” bijatyka w klimatach fantasy i jedna z najmilej wspominanych przez graczy gier tego typu. Można się tu było wcielić w krasnoluda, ludzkiego wojownika lub dzielną amazonkę, by za pomocą mieczy, toporów i specjalnych czarów walczyć z kolejnymi grupami wrogów. Wśród tych znajdowali się inni wojownicy, szkielety czy zakuci w ciężkie zbroje rycerze. Grę pamiętamy również za... kopanie małych, biegających po ziemi skrzatów, przenoszących bonusowe przedmioty i możliwość ujeżdżania charakterystycznych bestii, pomagających w walce.
Gra doczekała się szeregu wersji na różne platformy sprzętowe, remake’ów i kontynuacji. Jedną z ostatnich z nich było Golden Axe: Beast Rider na Xboksa 360, ale nie polecamy jej specjalnie. Może lepiej nie psuć sobie wspomnień z dzieciństwa.