Trwa ładowanie...

"Outriders" będzie hitem. Na start nowej generacji konsol dostaniemy potężny tytuł z Polski

Po latach milczenia studio People Can Fly wraca do gry. W "Outriders" grałem 4 godziny – zobaczyłem świat przyszłości, apokalipsę, mnóstwo broni i dziwnych supermocy. Ale przede wszystkim widziałem, że polska firma nadal rozumie gatunek, z którego wyrosła – strzelanki.

"Outriders" będzie hitem. Na start nowej generacji konsol dostaniemy potężny tytuł z PolskiŹródło: People Can Fly
d49w4a3
d49w4a3

Byli herosami. Byli pierwszym polskim studiem, które robiło tak dobre gry, że pisało się o nich na Zachodzie. Zanim jeszcze CD Projekt mógł pochwalić się choćby działającą wersją pierwszego „Wiedźmina”, stworzony w 2004 r. przez People Can Fly "Painkiller" już podbijał świat. Posypały się najwyższe noty w najważniejszych zagranicznych mediach. Nie był jeszcze hitem z I ligi, ale dotarł tam, gdzie inni rodzimi twórcy nie śnili.

Kolejna dekada była jak bajka. Nowe gry i praca przy zachodnich markach. W 2011 roku przyszło apogeum. Autorski "Bulletstorm", wulgarny i brutalny jak filmy Tarantino. Czekał na niego dosłownie cały świat. Później studio tworzy nową część kultowej gry "Gears of War". To trochę tak, jakby polski reżyser miał nakręcić nowych "X-Menów”.

Gra była dobra, ale w międzyczasie coś się zmieniło. Polskie studio wykupił amerykański gigant – Epic Games. Początkowo rozwiązanie było idealne, później właściciel zmienił strategię, PCF zbiera pieniądze, aby w 2016 roku się wykupić. Nadal współpracują z Epic, by jednocześnie zająć się nowym, autorskim tytułem. 5 lat czekania, 2 dodatkowe studia otwarte. Jest! Już prawie.

Przyjeżdżam do warszawskiego kompleksu Koneser. 100 komputerów, dziennikarze z różnych krajów. Przemówienia, wielki ekran. I w końcu zwiastun. Studio po raz pierwszy ujawnia, jak wygląda ich gra. Oglądam i nie mogę uwierzyć. Piękna… tragedia.

d49w4a3

Niefortunny start

Nie do końca jestem w stanie zrozumieć, czemu twórcy – ze wszystkich mięsistych sytuacje, które zobaczyłem w grze – wybrali te całkowicie mdłe. Generyczne. Typowe dla gatunku i nie wiele się wyróżniające. Znów obca planeta, niczym "Ziemia 2". Znów jakieś potwory. Znów nadludzie miotający kulami ognia. Czy to jest ten wielki hit? Nowa gra mistrzów gatunku?

Na szczęście wszystko się zmienia, gdy mogę tylko usiąść do komputera. Wiem, że będzie masa strzelania. I że mogę to zrobić w pojedynkę lub w trzyosobowej grupie. Wybieram zabawę samemu. W ten sposób przyjrzę się wszystkiemu z bliska, zamiast pędzić za wybuchowymi atrakcjami.

Jest przyszłość. Daleka. Właśnie wylądowałem z grupą pionierów na planecie Enoch. Musieliśmy. Ziemię trawi coś złego, ludzkość musiała się ewakuować. Tysiące (a może i miliony) czekają na olbrzymim promie na orbicie, aż szybko zbadamy planetę i damy znać, czy nadaje się do zamieszkania. Co może pójść nie tak?

People Can Fly
Źródło: People Can Fly

Dobrze jest rozmawiać

Wybieram bohatera. Mój to kobieta z krótkimi włosami i wojennymi barwami. Razem z konwojem opancerzonych wozów szukamy miejsca na rozbicie obozu. Rozmawiam z paroma osobami i jest pierwsze, duże zaskoczenie. Te rozmowy są "jakieś". Bohaterowie są cięci, nie mają prostych odpowiedzi czy historii.

"Same shit, different planet" - mówi mi Jacob, ekspert od broni, który co jakiś czas przypomni wiadomym słowem, że wywodzi się z Polski. Do Shiry, koordynującej misję od strony badawczej, podchodzę z dystansem. Mówi się, że dostała się na to miejsce po znajomości. To prawda. Pracę załatwił jej ojciec. W zamian został na Ziemi. Czuję się trochę jak w "Wiedźminie". Chłodna proza życia zamiast teatralności.

Koledzy, którzy wybrali tryb współpracy, będą potem narzekali na to wprowadzenie. Za dużo gadania, niepotrzebne chodzenie po kilka metrów w lewo i w prawo, by z kimś porozmawiać, coś kliknąć. Potem biec przez minutę, żeby pooglądać faunę i florę, w coś kliknąć, zaznajomić się z systemem sterowania. Coś w tym jest, ale później już na sekundę gra nie każe mi dreptać w niegodnych bohatera celach.

d49w4a3

Skoro to sci-fi, to coś musi pójść nie tak. W "Outriders" to coś nazywa się Anomalią. To jakby dziwne wyładowania, które porywają wszystkie istoty, a część rozcinają jak szatkownica. Nas spotyka cud. Przeżywamy Anomalię. Cud się kończy, gdy szef misji rozkazuje nas zastrzelić.

Jest w końcu samouczek dla trybu z bronią. Początkowo niczym się nie wyróżnia. A gdy skończę walkę, ląduję w hibernacji. Nie wiadomo, jakie świństwo mnie dotknęło.

People Can Fly
Źródło: People Can Fly

Szok termiczny

Wychodzę. Pierwszy haust powietrza po długim czasie. Jak długim? Tego mi nikt nie powie. Bo zamiast komitetu powitalnego są bandyci. Zamiast kwitnącej cywilizacji, tej "Ziemi 2", brud i chaos. Posklejane z resztek blachy domki jak w "Mad Maxie". Więcej nikt mi nie powie. Oprychy biorą mnie w kajdanki i na pakę auta. Wiozą do miejsca, gdzie mnie zastrzelą. Idealna pobudka.

Jadę przez oblężone miasto. Bandyci tłuką się i ze swoimi ziemskimi ziomkami, i z lokalną fauną, którą Anomalia zmieniła w potwory. W pamięć wryje się przejazd przez tunel pełen powieszonych na sznurze trupów. "Witaj w dolinie śmierci!" - wydziera się bandzior. Minęło jakieś 20-30 minut, a ja już widzę, że twórcy nie żałowali środków, by solidnie wykreować świat, a nie tylko futurystyczną papkę.

d49w4a3

Pieczątkę jakości przybijają chwilę później. Bo gdy w końcu dostaję się do miejsca, gdzie nie chcą do mnie strzelać, dostaję werbalny, siarczysty policzek. Bo spotykam tam Shirę, która już nie jest uroczą panią biolog, pełną entuzjazmu do analizowania wyników badań. Jest podstarzałą zgorzkniałą kobietą w brudnych ciuchach najemnika i nierówno założoną przepaską na ślepe oko. Ślęczy nad mapą i planami obrony dla osady.

People Can Fly
Źródło: People Can Fly

Co się stało? Jak się potoczyły jej losy? Co z innymi? Dobrze wiem, że jeśli się w ogóle mi to powie, odbędzie się to półsłówkami przy niewylewnej rozmowie. Na razie muszę zadowolić się ochłapem – spałem 30 lat, kolonizacja nie powinna mieć miejsca, wszyscy zginiemy. Witajcie na planecie Enoch!

d49w4a3

Jak dużo będzie takiego narracyjnego mięsa? Trudno powiedzieć. People Can Fly zarzeka się, że tworzy grę, w której słowa "RPG" i "shooter" mają być równorzędne. Ale fabularność raczej ograniczy się do rozwoju bojowej strony postaci (choć tu są pewne zaskoczenia) i takich momentów jak wyżej. Ewentualnie opcjonalnych misji, ale skupionych bardziej na polowaniu i nagrodzie. Na głębokie wybory raczej miejsca nie będzie.

I dobrze. Bo kilka godzin rozgrywki pokazało mi, że najciekawsza jest sama akcja. I niech część RPG pozostanie do tego dodatkiem.

Strzelaj i czaruj

Pierwsze wrażenie jest złe. Trochę "Gears of War", z całym tym chowaniem się za osłonami i barykadami. Trochę każda gra akcji, do której wpuści się supermoce. Drugie wrażenie jest już bardzo dobre. Do oczywistości zaczyna się sączyć ten słodki sok, który wciąga nas w strzelaninę i daje cel przepychaniu frontu naprzód.

Świat "Outriders" to, śladem serii "GOW", dłuższe i krótsze plansze złożone z korytarzy i placów. Wy powiecie „liniowy”, dla mnie daje przyjemną ułudę świata otwartego. Ale faktem jest, że to nie my wybierzemy, gdzie i jak zaatakujemy. Po prostu wchodzimy na kolejny segment, wrogowie się spawnują, zaczyna się jatka.

d49w4a3

Wszystkie sprawdzone modele broni chodzą jak złoto. Intensywna seria z karabinu, soczysty wystrzał z shotguna, potężny, nienaruszony siłą wiatru pocisk ze snajperki czy w końcu przyjemnie powolna, acz regularna bateria 100 naboi z maszynowego sprzętu. Wszystko jest, jak to się mówi w sieci, bardzo satysfakcjonujące.

People Can Fly
Źródło: People Can Fly

Ewentualną monotonię z powodzeniem rozrywają nasze umiejętności. Bo Anomalia może zniszczyła marzenia o pokojowej kolonizacji, ale dała szereg zdolności. Podzielono je na 4 klasy (na razie znane są tylko 3) i od startu powoli wskakują nam kolejne moce.

d49w4a3

Piromanta ciska idącym pod ziemią ładunkiem ognia, przywołuje płomienny podmuch albo warstwę popiołu, która zatrzymuje pobliskich wrogów. Trickster, czyli taki skrytobójca-magik, zrobi spowalniającą bańkę czy wskoczy w tłum, żeby ciachnąć wszystkich nożem. Jest też Devastator, mocarz od obszarowych ataków i bezpośrednich mocnych ciosów.

Gdy gramy samodzielnie, umiejętności to nieraz nasza ostatnia deska ratunku, by wyłgać się śmierci i na chwilę wycofać. Odnawiają się co chwilę, więc korzystamy z nich często, ale jednocześnie nie da się nimi zastąpić broni palnej.

I chociaż odstrzeliwanie kolejnych maszkaronów, przypominających ciut gearsowską Szarańczę jest naprawdę fajne w pojedynkę, dopiero kooperacja pozwala na dobre posmakować tego, co potrafi "Outriders". Bo gdy bohaterów jest trzech, i najlepiej każdy o innej specjalizacji, odpalane moce mieszają się w cudownym splocie. Niewielka powierzchnia aren nie pozwala się pogubić, więc niemal cały czas przebywamy blisko siebie – i wtedy łatwo o intuicyjny wybór umiejętności pod odpowiednią sytuację.

People Can Fly
Źródło: People Can Fly

End game

Umiejętności mamy 9, ale podpięte pod bohatera możemy mieć tylko 3. Natomiast wszystkie nowe dostajemy stopniowo, więc nie trzeba się martwić o wybory, jedynie testować zestawy w boju. Tak jak w "Diablo 3". Martwić się możemy o rozdysponowanie kupowanych talentów. Są trzy rożne drzewka, w środku tysiąc pięćset sposobów na zwiększanie zadawanych obrażeń, zdrowia czy wpływanie na umiejętności.

Tego elementu nie zgłębiam podczas dema. Przez cały pokaz dostałem ledwo dwa punkty. Zupełnie inaczej jest z bronią. Ta sypie się gęsto, niczym w "Borderlandsach". Co chwila przebieram w nowych pancerzach, rękawicach i pukawkach. I gdy zbiorę łup po bitwie, gra jasno pokazuje, co jest nowe i co jest lepsze od aktualnie używanego przedmiotu.

Źródło: People Can Fly

Ale obiecująca rzecz pojawi się na późniejszych etapach, o czym mówią mi podczas rozmowy twórcy. To broń, która wpływa na nasze umiejętności. I nie chodzi tylko o "+10% do obrażeń", ale też nowe efekty czy całkowity zmieniony charakter mocy. Zatem czeka nas zabawa nad wybieraniem optymalnych zestawów broń-moce, a nie jedynie szukanie karabinu o wyższym parametrze.

Na dalszym etapie rozgrywkę ma pociągnąć także element socjalny. Nie będzie wczutych rajdów autem przez bezkres planety. Będzie za to automatyczne podróżowanie pojazdami-przystaniami, które zatrzymają się w określonych punktach. I nie będą tam same, bo zobaczymy też innych graczy, których pojazdy utworzą z nami taki cygański tabor. Nie mam pewności, czy to się sprawdzi, ale to zawsze nadzieja na to, że zabawa nie skończy się zbyt szybko. I zbyt samotnie.

Wersję demo kończę po jakichś 2,5 godzinach. Niektórzy przebiegli ją w 90 minut, ja nie przepuściłem żadnemu dialogowi czy misji pobocznej. I w takim czerpiącym garściami z fabuły i dodatków trybie "Outriders" będzie najlepsze. Gubiąc te dodatki, dostaniemy tylko i aż bardzo dobrą strzelankę.

Gra "Outriders" wyjdzie pod koniec 2020 na PlayStation 4, PlayStation 5, Xbox One, Xbox Series X oraz PC.

d49w4a3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d49w4a3
Więcej tematów