Trwa ładowanie...

Death Stranding. Największa przygoda XXI wieku [recenzja]

Niepokojące zwiastuny, dziwaczne scenerie, bohater z doczepionym do kombinezonu pojemnikiem z żywym płodem. Czym jest "Death Stranding"? Miałem duży problem z tym, żeby w żołnierskich słowach wyjaśnić to znajomym. Czy jest wybitne? Tu nie mam wątpliwości - to wyjątkowa gra.

Death Stranding. Największa przygoda XXI wieku [recenzja]Źródło: WP.PL
d1pmlwn
d1pmlwn

My gracze jesteśmy przyzwyczajeni. Przyzwyczajeni do wszystkiego i mało co nas już zaskakuje. Kiedyś kontakt z grą zaczynał się od lektury kolorowej instrukcji, która wyjaśniała tajniki zabawy. Dziś instrukcji nie ma, jest wbudowany w grę "samouczek". Dla większości z nas całkiem zbędny.

Odruchowo wiemy, które klawisze czy guziki na padzie odpowiadają za ruch, skok, rozglądanie się, strzelanie, wybór opcji. Wiemy, że musimy iść do kolorowego punktu na mapie, strzelać do wroga, podnosić przedmioty. Jeśli już czymś twórcy wysokobudżetowych gier nas mogą zaskoczyć, to tylko scenerią i scenariuszem. Tu kraina fantasy, tam wojna USA z Bliskim Wschodem czy Rosją albo religijna sekta w roli antagonisty.

Tymczasem Hideo Kojima, mający niemal boski status reżyser gier, postanowił wbić kij w mrowisko tej oczywistości. I zacząć zadawać pytania jak dziecko: "Chodzenie? A czemu bohater chodzi? Czy się nie zmęczy? A czemu się nie przewróci o kamień?". Tak to prawda, tak oczywista rzecz jak chodzenie bywa w "Death Stranding" wyzwaniem. I dobrze pokazuje, jak duże niespodzianki czekają na nas na dalszej drodze.

Zobacz też: Gramy w Vampire: The Masquerade - Bloodlines 2. Kontynuacja słynnej gry RPG

O co chodzi?

Witajcie w zmasakrowanej Ameryce, gdzie ludzkość pochowała się w otoczonych murami miastach i w schronach. Przestrzeń wypełniają trawiaste pola, góry, skały i spiętrzenia, rzeczki i wody, pustynie i nieliczne gruzy dawnej cywilizacji. Ale bardziej od destrukcji udzieli się nam melancholia i taki smutny spokój. Podkręci je zresztą starannie dobrana muzyka, głównie delikatny, neurotyczny wręcz pop z łkającym wokalem. Po bezdrożach tej scenerii kursują wyłącznie terroryści, bandyci i dostarczyciele paczek. Do tych ostatnich należymy my.

d1pmlwn

"Symulator kuriera" – to sformułowanie zobaczycie pewnie wiele razy w sieci. Główny bohater to Sam Porter Bridges, faktycznie kurier. Przez większość gry zobaczymy go w służbowym mundurku ze stosem prostokątnych skrzynek na plecach – całkiem jak miejski dostawca obiadów.

WP.PL
Źródło: WP.PL

Po co to robi? Sam chciałby, żeby noszenie przesyłek było tylko jego pracą. Pozornie proste zadania okazują się jednak częścią czegoś większego. Nie tylko dostarczamy istotne sprzęty czy zapasy, ale też łączymy kolejne części USA siecią. Bo Ameryka musi trzymać się razem, a ludzie muszą wiedzieć, że wciąż jest dla nich nadzieja. Kolejny patriotyczny kit z krainy Wujka Sama? Początkowo tak to brzmi. Ale w miarę rozwoju fabuły okazuje się tylko woalem dla wciągającej jak bagno wyprawy w głąb siebie, ludzkich relacji i pokręconego świata Kojimy.

Bez powrotu

Sercem samej rozgrywki są jednak kurierskie misje. Otrzymujemy zlecenie, wciągamy na plecy 30 kilo paczek i ruszamy. A dosłownie każda podróż to wyzwanie. Nigdy nie jesteśmy pewni, jaki teren i warunki nas czekają. Rzekę trzeba przejść, ale zbyt rwąca porwie nas i nasz cenny ładunek. Na góry trzeba się wspiąć, ale bez sprzętu do wspinaczki ani rusz. Drabina też się przydaje.

WP.PL
Źródło: WP.PL

Ale nadmiar paczek i sprzętów utrudnia chodzenie. Przy przeciążeniu trzymamy non-stop dwa przyciski na padzie, by utrzymać równowagę. Czasami dokuczy nam silny wiatr, śliski grunt, przemęczenie, stromy stok. Na późniejszym etapie gry sprzęt wsadzamy na motor czy ciężarówkę. To pomaga? Tak. Ale nie mamy żadnej gwarancji, że do celu da się dojechać. Po drodze mogą czekać spiętrzenia skalne czy wąwóz i resztę drogi zasuwamy pieszo.

d1pmlwn

W innych grach takie robienie za kuriera nie miałoby sensu. W końcu zawsze można się bez problemu wrócić i dostarczyć towary na kilka razy. Nie w "Death Stranding". W teorii to jak najbardziej możliwe i nieraz konieczne. W praktyce każda długa podróż męczy i Sama, i gracza. Nie chcemy ich seryjnie powtarzać. Ale jest coś jeszcze.

WP.PL
Źródło: WP.PL

Wdarcie śmierci

Zwiastuny gry pokazywały dziwne, przypominające duchy postaci – unoszące się nad ziemią i połączone z nią dziwną pępowiną. Poznajcie przybyłych z zaświatów Wynurzonych. Nasz codzienny wróg to małe arcydzieło, jeśli chodzi o pomysł.

d1pmlwn

Nie bójcie się, Wynurzeni nie krążą po świecie, nie napadną na nas znienacka. A nie, jednak bójcie się. Nie widać ich gołym okiem, zobaczycie tylko odciski łap, gdy się zbliżają. Nawiedzają konkretne tereny. Gdy na nie wejdziemy, zmienia się muzyka, a my ważymy każdy ruch i wstrzymujemy oddech, by ukryć swoją obecność. Nawet, gdy do ręki dostaniemy pierwszą broń, i tak zawsze będziemy mieli ciarki, gdy staniemy z nimi oko w oko.

WP.PL
Źródło: WP.PL

Niewiele jest w ponurym świecie gry "Death Stranding" rzeczy przyjaznych. Oprócz jednej. To tajemniczy płód, mały bobas, którego Sam trzyma cały czas doczepionego do swojego kombinezonu w pojemniku z płynem. Coś, co na zwiastunach wydawało się skrajnym dziwactwem, okazało się jedyną lampką nadziei.

d1pmlwn

Płód, nazywany w grze "ełdkiem", zapewnia nam szansę, aby Wynurzonych czasem zobaczyć. Do tego ikoniczny już radar, "wiatraczek" doczepiony do kombinezonu Sama, zaczyna szaleć oraz wskazywać kierunki, w których przebywają te dziwne monstra. Jeśli całe życie mówiłeś sobie, że nie przepadasz za towarzystwem dzieci – "Death Strading" sprawi, że nie będziesz chciał się z tym maluchem rozstać za żadną cenę.

WP.PL
Źródło: WP.PL

Aha, jest coś jeszcze. Gdy kurierowi przyjdzie odpocząć w swojej kwaterze, rozłącza się z "ełdekiem". Ponowne podłączenie zapewnia co jakiś czas fragmenty wizji malucha – i jego oczami poznajemy zupełnie inną część fabuły. Z Madsem Mikkelsenem w roli głównej. Szaleństwo!

d1pmlwn

To nie film

Szaleństwem jest też każdy inny aspekt fabuły, w której pojawiają się coraz to dziwniejsze rzeczy, postaci i sytuacje. Wysokiej klasy efekt zapewnia m.in. aktorska obsada i motion-capture na najwyższym poziomie. Wśród gwiazd Norman Reedus ("Święci z Bostonu", "Walkind Dead"), Lea Seydoux ("James Bond: Spectre"), Margaret Qualley ("Pewnego razu w… Hollywood") i Lindsay Wagner (legenda amerykańskiej TV) czy słynny scenarzysta i reżyser Guillermo del Toro.

To karkołomne wręcz przedsięwzięcie dało niesamowity efekt. Większość gier ma ogromny problem z tym, aby w parze z niezłą fabułą i dialogami szła przekonująca gra wirtualnych postaci. Tutaj wszystko jest jak wyjęte z filmu. Ale pomimo pokusy zrobienia właśnie interaktywnego kina akcji, które denerwuje growych krytyków (sam Hideo Kojima to wielki miłośnik kina, w tym filmów Andrzeja Wajdy), "Death Stranding" nigdy nie przestaje być grą z krwi i kości.

Ba, w wielu momentach aż zaskakuje swoim przywiązaniem do typowo gamingowych rozwiązań. Bo kiedy wybieramy się w kolejną, niebezpieczną podróż, po drodze możemy zbudować sobie schronienie, most nad rzeką czy generator, który naładuje nasz motor. Albo, gdy podłączymy się do sieci, zobaczymy obiekty stworzone przez innych graczy. Ułatwiający noszenie paczek egzoszkielet ukradniemy bandytom albo sami sobie stworzymy – o ile nawiążemy odpowiednio dobre kontakty z jedną z postaci w grze. Polepszenie tych kontaktów pozwoli nam też zmodyfikować sprzęt.

WP.PL
Źródło: WP.PL

Smutne, postapokaliptyczne scenerie w ogóle nie zachęcają do zwiedzania. Nie znajdziemy tu smaczków ukrytych gdzieś w kącie. Znajdziemy za to tony porzuconych paczek i surowców. Te ostatnie wykorzystamy nie tylko do zbudowania sobie nowej drabiny czy sprayu, którym popsikamy paczki zepsute od kwaśnego deszczu (!). Gra umożliwia też budowanie regularnych dróg, które połączą lokacje i zamienią męczące wyprawy w wygodne przejażdżki.

d1pmlwn

Sam może używać broni i się bić, a po wykonaniu misji zostanie oceniony, dostanie "lajki" (całkowicie bez znaczenia) i posili się dobrze znanym w Polsce napojem energetycznym Monster. Może także umyć się i załatwić, aby specjalna maszyna pobrała próbki jego płynów i przygotowała na ich bazie bioniczną broń. Groch z kapustą? Trochę tak.

Na pewnym etapie "Death Stranding" absolutnie wręcz przytłacza kolejnymi opcjami, "menusami", znaczkami, ikonami. Hologramowi rozmówcy i wyskakujące okienka dostarczają kolejnej porcji wiedzy czy odblokowują nowe opcje, których nie wiadomo, jak i po co użyć. Trochę pasuje to do futurystycznej stylistyki gry, w której drukarka 3D tworzy w kilka sekund obiekty, a roboty chodzą same z paczkami po górach. Ale tę przesadę dało się zdecydowanie inaczej rozegrać. I ten przytłaczający nadmiar, choć często czysto opcjonalny, to jedyna rzecz, która mnie zirytowała.

Skąd te zachwyty?

"Death Strading" można opisać jako "grę akcji z otwartym światem". Chodzimy, biegamy, skaczemy, strzelamy, podnosimy przedmioty, rozmawiamy z ludźmi, dostajemy zadania. Ale narracja i świat prowadzą nas w taki sposób, że ani przez sekundę nie pomyślimy: "Ja tu już byłem, grałem w takie rzeczy".

Gra Kojimy to nie kolejna część blockbustera. To nie wydmuszka, której trailer zwiastuje rewolucję, a finalnie dostajemy kroplę nowości w morzu sztampy. To podejście do gatunku z niesamowitą dozą wrażliwości i czułości. To melancholijny, nawiedzony przez demony świat, który poznajemy ostrożnie, a nie wchodząc z przysłowiowego buta i gubiąc się w morzu pobocznych misji czy szukania skarbów. To przeżycie, a nie relaksująca zabawa, którą łatwo jest dozować sobie po 60 minut dziennie.

WP.PL
Źródło: WP.PL

"Death Stranding" to w końcu ocean tajemnic. Nie licz na to, że po godzinie będziesz cokolwiek rozumiał. Albo nawet po 20 godzinach. To supeł zagadek, który wciąż się zacieśnia i ani na chwilę nie da nam poczucia spokoju, że wiemy, dokąd to wszystko zmierza.

Hideo Kojima stworzył grę w skali, o której może pomarzyć Hollywood, i o nowatorskości, jakiej pozazdroszczą netflixowe seriale. Produkcję, która odstaje od dzisiejszych realiów, ale nie jest kiepskim igraniem z formą i treścią. Od wielu znajomych, mających - jak ja - setki gier za sobą, słyszałem, że wszystko ich już nudzi. Oto odświeżenie, na jakie czekaliśmy.

Na szczęście czekanie nie będzie długie. Użytkownicy PlayStation 4 zagrają w "Death Stranding" już 8 listopada. Na wersję pecetową trzeba będzie poczekać do lata 2020 roku.

d1pmlwn
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1pmlwn
Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj