Call of Duty: Warzone. Pierwsze wrażenia i pierwsze rozczarowanie
Wtórna rozgrywka promująca kampienie, problemy z połączeniem, słaba optymalizacja, niezrozumiałe decyzje twórców, niestabilne działanie. To w skrócie moje doświadczenie z 4 godzin grania w "Call of Duty: Warzone", do którego - paradoksalnie - wrócę.
"Call of Duty: Warzone" wydawała się idealnym tytułem, który przyciągnie miliony graczy. Połączenie popularnego trybu battle royale z serią "CoD" i to za darmo? Brzmi jak przepis na sukces. Dzień przed premierą smaku jeszcze narobił świetny zwiastun, zapowiadający grę. A jak to danie smakuje na talerzu? Trochę zimne, trochę niedoprawione, ale pewnie będziemy je jeść.
Problem jeszcze przed pierwszym zrzutem
W Polsce "Call of Duty: Warzone" został udostępniony wszystkim za darmo 10 marca o godzinie 20.00. Cztery godziny wcześniej zagrać mogli posiadacze płatnego "Call of Duty: Modern Warfare". Już na samym początku wydawca gry, Activision, nie sprostał podstawowemu wyzwaniu, czyli przygotowaniu wszystkich na moment startu.
Gry ważącej od 88 do 120 gigabajtów (a w niektórych, niezrozumiałych przypadkach, nawet 170 GB!) nie można było pobrać z wyprzedzeniem, a jest to praktycznie standardem w branży. W związku z tym tylko nieliczni gracze, którzy mają dostęp do szybkiego łącza internetowego, mogli tego samego wieczora spróbować swoich sił w "Warzone".
Jestem jednym ze szczęśliwców, którym udało się zagrać w nowego "COD-a" w dniu premiery. Niestety doświadczenie nie dorosło do moich oczekiwań. Chociaż problemów było sporo zanim jeszcze wyskoczyłem z samolotu, to w pierwszej kolejności opiszę moje wrażenia z tego, co wydarzyło się już po tym, czyli z samej rozgrywki.
Everything is a copy of a copy
Rozgrywka jest po prostu wtórna, a nowe elementy, które do trybu battle royale wprowadza "Warzone", nie zmieniają faktu, że "wszystko to już było". Pod tym względem nowy "CoD" nie różni się znacznie od "DayZ" i "PUBG", czyli bardzo podobnych w założeniach gier. "Warzone" promuje kampienie, bo w 9 przypadkach na 10 gracz, który pierwszy zauważy przeciwnika i ma lepszą pozycję, wygra bezpośredni pojedynek.
Szybka rozgrywka znana z gier serii "Modern Warfare" nie weszła do "Warzone". Powodem jest mapa rozgrywki. Podczas gdy w "MW" mapy są małe, wymuszają ruch i agresywną grę, to w "Warzone" mapa jest przeogromna z wielkimi, otwartymi obszarami, na których o życiu i śmierci decydują gracze wyposażeni w karabiny snajperskie. Na szczęście w "Warzone" pojawiły się pojazdy, jak quady, samochody i śmigłowce - i nie radzę próbować pokonywać bez nich dużych odległości. To jak proszenie się o kulkę w głowę.
Dla porównania, warto zobrazować sobie, co stanowi o sile "Fortnite'a" i "Apex Legends". Pierwszy tytuł, oprócz tego, że oferuje zupełnie inny, kreskówkowy design, opiera swoją rozgrywkę na mechanice budowania przeszkód i pozycji strzeleckich. Drugi, na pierwszym miejscu stawia dynamiczne pojedynki, w których najważniejsze są: orientacja na polu bitwy, wykorzystywanie jej do budowania przewagi i odpowiednie korzystanie z umiejętności specjalnych.
"Call of Duty: Warzone" nie ma takiego wyróżnika. Chociaż daje możliwość korzystania ze specjalnych bojowych gadżetów, to ciężko wokół nich budować taktykę, bo nigdy nie wiadomo, czy akurat pożądany gadżet wpadnie w nasze ręce. Pozostaje zatem najstarsza ze znanych taktyk, czyli kampienie - przyczajenie się i czekanie, aż przeciwnik wejdzie nam w cel.
Błędy, glitche, disconnecty
Wrażenie z grania w "Warzone" psuje dodatkowo masa błędów i niedoróbek, które nie dotyczą bezpośrednio rozgrywki, ale składają się na uciążliwe doświadczenie. Najlepszym przykładem jest proces rozpoczynania gry. Ponieważ na mapie ląduje jednocześnie 150 graczy, to trzeba najpierw zebrać wszystkich chętnych. Okazuje się, że to nie taka łatwa sprawa, bo niecierpliwi gracze masowo odchodzą z lobby lub gra przerzuca ich do innej grupy, czemu dodatkowo towarzyszy denerwujący dźwięk.
Żeby czekanie się nie dłużyło, gracze z poczekalni są zrzucani na przypadkowy fragment mapy, gdzie mogą przez chwilę potrenować (podobnie jak w "Fortnite"). Niestety trening nie uruchamia się, gdy w poczekalni czeka 10 czy 20 graczy, ale gdy jest ich ok 130. W efekcie trening nie trwa nigdy więcej niż kilkanaście sekund, chociaż cały proces czekania na komplet zawodników to kilka, a nawet kilkanaście minut. Zupełnie bez sensu.
Całość psują dodatkowe błędy, jak zacięcia, zerwane połączenia, resetująca się grafika do najniższych ustawień czy nieczytelny interfejs. Pomimo wszystkich tych problemów planuje poświęcić "Call of Duty: Warzone" kolejne godziny. Może to danie wystarczy trochę podgrzać i posolić i będzie całkiem zjadliwe.