Afera z grą "Star Wars: Battlefront II" przerosła wszelkie oczekiwania
To gorąca jesienna premiera. W sieciowych starciach biorą udział dziesiątki graczy, sterujących szeregowymi żołnierzami i bohaterami z uniwersum "Gwiezdnych wojen". Po drodze coś poszło nie tak.
Zaczęło się niepozornie, od artykułów o graczach niezadowolonych z jednego rozwiązania, wprowadzonego przez twórców. Później posypała się lawina na forum Reddita, a EA oraz "Battlefront II" znalazły się w nagłówkach całej fali artykułów. Raczej w negatywnym kontekście. Ale po kolei.
Mikrotransakcje. Słowo klucz. Dziś towarzyszą wszystkim dużym produkcjom. To dodatkowe elementy, które możemy odblokować po prostu za nie płacąc. Jedne wpływają na przebieg rozgrywki, podnosząc statystyki bohatera, inne są czysto kosmetyczne. Najczęściej wiele z tych element możemy dostać za darmo w grze. Ale to już zależy od elementu losowości albo od tego, jak długo i jak dobrze gramy.
Finansowe zestawienia pokazują, że ludzie chętnie płacą za wirtualne przedmioty, pakiety misji czy abonamenty. Ale wkurzają się, gdy cały system premiuje bogatszych. Najbardziej to widać właśnie w grach sieciowych, takich jak "Battlefront". Nikt nie chce przegrywać dlatego, że przeciwnik zapłacił za lepszy sprzęt.
Pierwsze sygnały
W październiku odbyły się testy beta "Star Wars: Battlefront II". Graczy dobrze przyjęli produkcję, ale też wyraźnie narzekali na jeden element - loot boxu. To skrzynki z losowymi nagrodami, otrzymywane po bitwie. Niektóre zdobycze wpływały na ułatwienie rozgrywki. DICE, twórcy gry, szybko ustosunkowali się i zapowiedzieli, że zbalansują system.
Kolejne informacje przyszły parę tygodni później. EA, wydawca, zapowiedział usunięcie "epickich kart" z loot boxów. Do tego zdobywane i kupowane ulepszenia miały być związane z poziomem postaci gracza, żeby nikt nie wyskoczył za bardzo przed szereg.
Falstart
"Battlefront II" ukazuje się w sklepach dopiero 17 listopada, ale już od 9 grać mogli posiadacze abonamentów EA Access i Origin Access. Domyślam się, że to wierni fani serii i samych "Gwiezdnych wojen". Szybko dali znać, że coś jest nie tak.
Autor powyższego materiału opowiada, że wydał 90 dolarów na ulepszenia. Efekt widział gołym okiem - ma znaczącą przewagę na polu bitwy. Pierwszą rozgrywkę kończy ze zdecydowanie lepszym wynikiem strąconych myśliwców niż jakikolwiek inny gracz. I chociaz kupować można tylko kredyty, wirtualną walutę, a za nie paczki z losową zawartością - i tak wydatek się opłacił. Gracze mówią na to P2W, czyli "pay to win" - zapłać, żeby wygrać.
Kolejne materiały krytykujące grę zaczęły spływać tuż po tym. Jeden z użytkowników Reddita skupił się na innym aspekcie - dodatkowych bohaterach, których trzeba dopiero odblokować. Albo zapłacić. Obliczył, że zbieranie kredytów własnymi siłami zajmuje aż 40 godzin.
Z kolei na Twitterze pojawił się screen pokazujący, że... w wersji dla recenzentów koszt "kupna" specjalnej postaci był aż 6 razy mniejszy niż dla graczy.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Gniew internautów
Spirala krytki EA i gry studia DICE zaczęłą się rozkręcać, gdy ta pierwsza postanowiła wkroczyć na forum Reddita i udzielać się w dyskusjach. Jeden z użytkowników poskarżył się, że wydał 80 dolarów i nie może grać jako Lord Vader, jedna z ikonicznych postaci uniwersum. Odpowiedź EA pobiła niechlubny rekord - ich odpowiedź otrzymała ponad 676 tysięcy "minusów", czyli złych ocen. Żaden wpis w historii tego wielkiego forum nie został nigdy tak źle odebrany.
Growe serwisy na bieżąco wrzucały kolejne "kwiatki", które wynajdywali gracze. Soeren Kamper z serwisu Swtorstrategies obliczył, że na odblokowanie wszystkich elementów w grze potrzeba grać łącznie aż 4528 godzin! Czyli 188 dni. Można też zapłacić, bagatela, 2100 dolarów, czyli około 7560 złotych. Tymczasem koszt samej gry to 199 zł na PC i 239 zł na konsole.
Oliwy do ognia dolała kolejna informacja. Po wszystkich powyższych doniesieniach wielu graczy najwyraźniej stwierdziło, że postanawia anulować swoje zamówienia przedpremierowe. Co na to EA? Skasowało ze strony sklepu odpowiedni guzik. Dociekliwi dowiedzieli się, że anulować nadal można, ale... tylko telefonicznie.
Kiedy finał?
EA póki co nie ma pomysłu, jak wybrnąć z tego kryzysy. Postanowili przede wszystkim obniżyć ceny najbardziej pożądanych herosów o 75%. Z kolei trzech twórców gry wzięło udział w ogromnym AMA, czyli dyskusji na forum Reddita.
To na razie tyle, jeśli chodzi o ruchy ze strony wydawców. Przed nimi zdecydowanie dużo pracy, aby nie tylko odbudować swój wizerunek, ale też przekonać graczy do swojego produktu.
Sama koncepcja odblokowywania elementów i zdobywania skrzynek z nagrodami nie jest zła. Przychylam się do "najbardziej minusowanej" opinii EA, że niektóre elementy są po prostu nagrodą dla wytrwałych graczy. 40 godzin, by zebrać kredyty na jedną postać? To niewiele, jeśli chodzi o tryb multiplayer. Przez kilka lat nabiłem ponad 1000 przegranych godzin w "Counter-Strike'a".
Być może bliźniacze pomysły w innych grach sieciowych nie spotykają się z taką krytyką. W tym przypadku ciężko powiedzieć, czy zadziałała bardziej zła fama EA, zaburzanie balansu specjalnymi kartami czy może "księgowi", którzy uznali, że z graczy trzeba wyciągnąć jak najwięcej pieniędzy.