Fahrenheit
Pierwsze minuty Fahrenheita to jedno z najbardziej niesamowitych, fascynujących, zapadających w pamięć otwarć w historii gier. W parę minut wplątywani jesteśmy w zagadkę tajemniczego morderstwa, wcielając się na zmianę w nieświadomego tego co się dzieje sprawcę i ścigających go policjantów. Pomysł na przełączanie się między tymi postaciami był rewelacyjny, a odkrywanie tropów i śladów, pozostawianych przez siebie samego, było jedną z ciekawszych rzeczy, jakie było nam dane robić w przygodówkach. Niestety tę świetną koncepcję gra rozmienia na drobne wprowadzając coraz to bardziej niedorzeczne i idiotyczne wątki, niepotrzebnie komplikujące stronę fabularną i eliminujące wszystkie rzeczywiste emocje, jakie mogliśmy odczuwać do postaci i ich losów. Miejsce na liście byłoby dużo wyższe, gdyby ograniczyć grę tylko do jej pierwszej połowy. Gdyby zaś oceniać tylko drugą, to nie miałaby tu czego szukać. Krakowskim targiem – 28.