Trwa ładowanie...

"The Evil Within 2" – sztuka straszenia

Lubicie się bać? To dobrze trafiliście. Zwłaszcza, jeśli bardziej od mrocznej psychozy preferujecie dreszczyk emocji z wyskakującymi zombiakami na pierwszym planie.

"The Evil Within 2" – sztuka straszeniaŹródło: Tango Gameworks
dhajniw
dhajniw

Do premiery gry jeszcze ponad 2 tygodnie, a ja już miałem okazję przez dobrą godzinę przyglądać się z bliska głównemu wątkowi. Wszystko w podziemnym lokalu Bethesdy w Londynie. O co chodzi? Demoniczne wizje, porwana córka, miasteczko opanowane przez potwory. Jest kilka różnych frontów, które łączy jeden bohater – detektyw Sebastian Castellanos. Chociaż tak naprawdę detektyw to z niego kiepski.

Tango Gameworks
Źródło: Tango Gameworks

Nie znam dobrze pierwszej części gry, ale nie przeszkodziło mi to w żaden sposób szybko wczuć się w klimat. Początkowo jest jak w mocnym, choć oklepanym horrorze. Pusty, ciemny budynek, krążymy po pokojach i oświetlamy sobie drogę wąskim snopem światła z latarki. Po kilku chwilach zaczyna się lekka psychoza i ucieczka przed monstrum z piłami tarczowymi. Spokojnie – to tylko sen.

Wstęp pełen klasyki

Ale po przebudzeniu nie jest lepiej. Rozbita rodzina i zaginiona córka, która – niczym w "Stranger Things" – znajduje się w bliżej nieokreślonym miejscu, a my karmimy się tylko jej pojękiwaniami. Jest nadzieja, ale droga do celu na pewno nie będzie sympatyczna.

Zobacz nasz gameplay z "The Evil Within 2"

Przenosimy się do drewnianego domku w odległym miasteczku. Na zewnątrz ciemno, dookoła las - klasycznie dla horroru. Wchodzimy do pierwszego sąsiedniego domostwa, by szybko stać się świadkiem dosadnej scenki i po raz pierwszy wyciągamy pistolet z kabury.

dhajniw

Akcja jest fajna, bo towarzyszy nam "ciasna" kamera i mała przestrzeń na popełnienie błędów. "The Evil Within 2" to, śladem serii "Resident Evil", gra typowo "chodzona". Nie ma tu sprintów, popisowych fikołków na boki i rozdawania kilogramów śrutu w stylu Rambo. Mamy sekundy na skupienie się, wycelowanie i oddanie precyzyjnych strzałów.

To dopiero rozgrzewka. Szybko docieramy do miasteczka, które jest już w całości opanowane przez zombie i inne maszkary. Tam również znajdujemy sojusznika i "safehouse", bezpieczne miejsce, gdzie zapisujemy rozgrywkę, tworzymy broń i amunicję ze znalezionego szrotu czy dokonujemy ulepszeń. Ale dalej działamy na własną rękę.

Śladami córki

Tango Gameworks
Źródło: Tango Gameworks

Główną osią rozgrywki było podążanie za sygnałem z transmitera, który wskazywał lokalizację głosu naszej córki. Ale to nie jedyne zadanie. Transmiter pokazywał także ważną misję poboczną. A do tego droga do celu to prawdziwy labirynt pełen thrillerowych niespodzianek.

dhajniw

W miasteczku tu i ówdzie wałęsają się zombiaki, jedne zajęte wcinaniem zwłok, inne ich przenoszeniem na kupę czy tępym staniem w miejscu. Sami wybieramy drogę do celu, ale zawsze coś nas zaskoczy. Wchodząc do lokalnej kaplicy jasne było, że zaraz coś się stanie. Ale już nagły atak, gdy zaglądałem pod samochód, żeby wygrzebać widoczny z daleka przedmiot, to jeden z tych zaskakujących impulsów, którzy kochają fani horrorów.

Podobnych pstryczków w nos było więcej. Większość przewidywalna, ale to w końcu też specyfika pewnego gatunku produkcji grozy. Dobrze wiemy, że ten potwór kiedyś wyskoczy, ale i tak czekamy na "styl" ataku i moment, w którym to się stanie. A dalej wyjmujemy pistolet, żeby oddać te parę idealnych strzałów. Przydają się też dodatkowe gadżety, jak zwykła butelka, którą rozbijemy o chodnik, żeby odwrócić uwagę stworów.

Tango Gameworks
Źródło: Tango Gameworks

Być może drogę do celu misji udałoby mi się wykonać całkiem sprawnie, przemieszczając się cichaczem po poboczach i krzakach. Ale wiadomo, że każdy gracz – gdy tylko pojawi się odrobina przestrzeni – zacznie eksplorację. Zwłaszcza że tu na każdym kroku kryją się cenne zasoby. Zwiedzenie kolejnego "pustego" domu to nie tylko fanaberia, bo zamiast nic nie wartego trofeum dostaniemy cenne niczym złoto surowce na wykonanie naboi.

dhajniw

Albo glutowaty żel. Nie wiem, jakim cudem, ale to właśnie ta obca substancja została wybrana jako odpowiednik punktów doświadczenia. Odpowiednia ilość pozwala na dokonywanie zmian w naszym umyśle i odblokowywanie specjalnych umiejętności. Cóż, niech będzie. Zwłaszcza, że w świat modyfikacji wprowadza nas… pielęgniarka widmo na krześle do tortur.

Przyjemne klisze

Twórcy horrorów, czy to filmowych, czy growych, próbują cały czas znaleźć nowe pomysły, aby zaskoczyć gracza. Ja, chociaż za tym gatunkiem nie przepadam, nie czułem się zaskoczony na poziome fabuły czy rozwiązań. Godzina gry pokazała mi, że "The Evil Within 2" raczej nie będzie starał się nas powalić wydumaną koncepcją czy oryginalnym scenariuszem.

Tango Gameworks
Źródło: Tango Gameworks

Zobaczyłem za to przejazd po klasyce produkcji grozy i bardzo mi się to podobało. Byłem w ciągłym napięciu, ale nie czułem, że zostaną zaraz zmiażdżony przez straszne wydarzenie. Raczej oczekiwałem na te drobne wyskoki zza rogu.

Chociaż graficznie produkcja trochę odstaje od topowych gier z 2017 roku (jak niemal kazda gra o zombie...), to nie jakość wizualnych efektów decydowała o zabawie. Z reguły jestem wyczulony na tę sferę, ale tutaj nic mi nie przeszkadzało. Liczyło się zwiedzanie kolejnych pokojów, domków, zbieranie i oczekiwanie, aż znów się coś stanie.

dhajniw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dhajniw
Więcej tematów