Trwa ładowanie...

Powrót legendy - recenzja "StarCraft: Remastered"

Legenda to wcale nie przesadzone słowo. Do niedawna "StarCraft" lądował niemal w każdym rankingu na 100 gier wszech czasów. Ale przez 20 lat mocno się zestarzał. Twórcy odświeżyli go do najdrobniejszego piksela.

Powrót legendy - recenzja "StarCraft: Remastered"Źródło: Blizzard
d1966jg
d1966jg

W 1997 roku do polskich kin trafiła specjalna edycja "Gwiezdnych wojen" - pierwsza część, a chwilę później kolejne. Chociaż film i jego efekty specjalne miały już 20 lat na karku, zakochałem się. Tak samo jak całe moje pokolenie. Astralne przygody, kosmiczne statki, laserowe pistolety, dziwni mieszkańcy odległych planet - wszystko to stało się obiektem kultu. Nic więc dziwnego, że wydany rok później "StarCraft" został przez wszystkich przyjęty z opadem szczęki.

Za grą stali twórcy mający już status pół-bogów wśród graczy - Blizzard Entertainment. Do tego czasu wydali dwie części strategii fantasy "Warcraft" oraz "Diablo", którego pierwsza część do dziś cieszy się ogromnym szacunkiem za mroczny klimat. Ekipa z USA pokazała, że potrafi robić wciągające produkcje, świetną grafikę, ale też spleść wszystko fajną, autorską historią. Gdy nadszedł "StarCraft", nie mieliśmy wcale do czynienia z tanim klonem fabuły "Gwiezdnych wojen" czy "Star Treka".

Nie będę ukrywał, że nie miałem okazji prędko zobaczyć grę. Ba, mało kto miał. Kosztowała wówczas niebotyczne pieniądze rzędu 200 zł. Dziś taka kwota nie szokuje, wtedy była gigantyczna – zwłaszcza dla tych, których jedynym „sklepem” był stragan na bazarze z pirackimi płytami po 20 zł. Pełną wersję widziałem najpierw tylko u kolegów. Pierwsze wrażenie? Szok.

Blizzard Entertainment
Źródło: Blizzard Entertainment

Stare nowe

Ale o słodkich wspomnieniach nie ma co pisać. Zwłaszcza, że po tych niemal 20 latach od premiery „StarCraft” nie prezentuje się najlepiej od strony graficznej. Fakt, nadal jest bardzo schludny, ale wygląda archaicznie do wręcz bolesnego punktu. Gdy ostatni raz go odpaliłem, musiało minąć parę minut, zanim moje oko przyzwyczaiło się do tego festiwalu pikseli i prostych kolorów.

d1966jg

Dlatego też remaster tej gry był potrzebny. A cóż to remaster? To odświeżenie produkcji. Blizzard na szczęście rozumiał przez to nie proste podbicie rozdzielczości gry, pozostawiają wszystko po staremu. To, co otrzymujemy, to stara gra zrobiona praktycznie od nowa. Każda jedna postać, każdy budynek, każdy fragment podłoża został zrobiony od nowa. Nawet menu główne i te drobne ikony postaci z lewego dolnego roku są nowe. Efekt jest powalający.

Oryginalny "StarCraft" z 1998 r.
"StarCraft: Remastered" z 2017 r.
Źródło: Blizzard Entertainment

Właśnie już to nowe menu sygnalizuje, jak głębokie zaszły zmiany. Gdy wybieram kampanię z pakietu podstawowego lub dodatku „Brood War”, witają mnie całkiem nowe twarze żołnierzy, dowódców i generałów. Odpalam misję i już jest magia. Z jednej strony większość rzeczy, którą mam wyrytą w głowie na pamięć, pozostała podobna. Ale od wszystkiego bije taka poświata bogactwa kolorów. To nadal to samo lekko mroczne science-fiction, ale w końcu nasycone barwą i pozbawione uproszczeń. I w żadnej chwili nie przegięte!

Do boju

Pamiętacie, co tu się w ogóle robiło? „StarCraft” to klasyczny RTS, czyli strategia, w której wszystko dzieje się w czasie rzeczywistym. Wysyłamy robotników do zbierania minerałów i drogocennego gazu, stawiamy kolejne budynki, warsztaty. Rekrutujemy powoli armię i ulepszamy jej zdolności bojowe.

Blizzard Entertainment
Źródło: Blizzard Entertainment

Pole konfliktu tworzą trzy rasy. Terranie, czyli ludzie, którzy dawno temu opuścili Ziemię. Zergowie, oślizgłe stwory tworzące wspólnie Rój. Protossi, dumna, inteligentna rasa z zaawansowaną technologią. Każda posiada całkowicie zróżnicowaną armię, możliwości rozwoju, umiejętności specjalne. I każda wymaga naszego czasu, aby nauczyć się nią grać. W tej kwestii na szczęście nic się nie zmieniło.

d1966jg

Tak samo dobre

Nie zmieniło się na szczęście także to, o co obawiałem się najbardziej – czy ta gra nadal dostarcza tyle samo zabawy. Odpowiedź stała się jasna, gdy pierwszego dnia zabawy skończyłem ją o 2 w nocy, zamiast parę godzin wcześniej.

„StarCraft” to nadal fenomenalna i bardzo wciągająca fabuła – o co wcale niełatwo w świecie sci-fi. Chociaż z misji na misję musimy wciąż wydobywać, budować i rekrutować, historia ciągnie nas na przód. Pełno tu świetnych postaci, nagłych zwrotów akcji, zdrad i niespodziewanych sojuszy.

Blizzard Entertainment
Źródło: Blizzard Entertainment

Produkcja Blizzard ma także ten sam atut, co 19 lat temu. Jest szybka. To nie wielka strategia, w której zbieramy godzinami armię. Tu już po kwadransie rozgrywa się sensowna akcja, a od naszych umiejętności zależy, jak szybko ukończymy misję. A mówię wyłącznie o kampanii. Jest przecież także świetne wyzwanie w postaci rozgrywania swobodnych scenariuszy z trudnym do pokonania komputerem. Jest w końcu i tryb multiplayer, który zapewnił „StarCraftowi” długowieczność poprzez lata e-sportowych turniejów.

d1966jg

Czy to mi potrzebne?

Można spytać, ale po co w ogóle kupować tę remasterowaną wersję, skoro mam jeszcze starą – która w dodatku jest za darmo! Albo po co grać w starocia, skoro na rynku rządzi „StarCraft II” i obszerne dodatki do niego.

Blizzard Entertainment
Źródło: Blizzard Entertainment

„StarCraft” to kultowa gra nie bez powodu, przy której nadal można się świetnie bawić godzinami. To w końcu także gra inna od swojego następcy. Wcale nie gorsza, tylko dostarczająca odmiennych wrażeń. Mniej zawiła, mniej nowoczesna, bardziej klarowna i prostolinijna. W erze tak dużej popularności gier niezależnych i retro chyba nie trzeba tego tłumaczyć.

Ocena: 4/5

d1966jg
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1966jg
Więcej tematów