Trwa ładowanie...

Code Vein. Wrażenia ex-widza anime i nie-dzielnego gracza

Mogę powiedzieć: "Przybyłem, zobaczyłem i pokroiłem". A zrobiłem to po długiej przerwie od kontaktu z estetyką anime i całkowitego pacyfizmu (zero wirtualnych morderstw). Ale wróciłem, żeby usiąść do Code Vein i trochę pozabijać. Więc jak to jest być recydywistą?

Code Vein. Wrażenia ex-widza anime i nie-dzielnego graczaŹródło: Materiały prasowe
d2s6z0r
d2s6z0r

Umiłowanie do estetyki, w której (nieco infantylna) japońska, mangowa kreska łączy się z tonami flaków, jest już chyba ogólnie przyjętym fetyszem wielu widzów, czytelników oraz graczy. Na czym polega ten fenomen? Trzeba by zapytać socjologa. Albo twórców Dragon Balla, bo śmiem twierdzić, że to Son Gokū (główny bohater tej animowanej serii) zaszczepił nam ten gen. Kiedy po raz pierwszy wielu z nas trafiło na kanał RTL7 i wpadło w ten specyficzny, orientalny świat, już nic później nie było takie samo.

Przez lata ten trend kontynuowało wiele innych mangowych pozycji i tona gier video. Ciągnęły one wątek i eksponowały w nim aspekt, który dla wielu był w nich najbardziej przyciągający – masakrowanie. Dobrze pamiętam kiedy najpierw zobaczyłem anime Devil May Cry, a później (choć to gra jest pierwowzorem) mogłem pierwszoosobowo załatwiać rachunki z diabłem w bardziej skuteczny sposób, niż zrobiłby to sam ksiądz Piotr Natanek. Wspaniałe uczucie.

Po latach poczułem je znowu. I stało się to właśnie przy Code Vein, które jest kolejnym rasowym przykładem mangowo-brutalnej estetyki.

Mangowe wampiry i post-apokalipsa

Swoją drogą, wyżej wspomnianemu Natankowi Code Vein na pewno by się nie spodobało – główną rolę grają tu wampiry, które są jedynymi osobnikami ocalałymi po wielkiej apokalipsie. Jednak – jak to w post-apokaliptycznym uniwersum bywa – nie jest kolorowo (choć warstwa graficzna sugeruje inaczej).

d2s6z0r

Przedstawiciele ocalałych musieli się pozbyć swoich wspomnień i człowieczeństwa, żeby przeżyć w nowej, niebezpiecznej rzeczywistości. No i żeby rąbać bez wyrzutów sumienia.

W Code Vein potężniejsi przeciwnicy potrafią dać nam w kość. Materiały prasowe
W Code Vein potężniejsi przeciwnicy potrafią dać nam w kość. Źródło: Materiały prasowe

Już mówię o rozgrywce

Code Vein klasyfikowane jest jako "action RPG". W tym przypadku powinienem jednak napisać "ACTION rpg" – bez wątpienia na pierwszym planie jest tu rozprawianie się z różnego rodzaju przeciwnikami, których łączy ohydna gęba i spore umiejętności w wysyłaniu gracza do początku etapu. No właśnie – poziom trudności gry może stanowić wyzwanie, w szczególności jeśli nie jest się zapalonym graczem lub nigdy nie grało się w serię Dark Souls. A to do niej mechanika Code Vein jest mocno zbliżona.

Bezwstydnie przyznam, że nie zaliczam się do tych grup i jak już wspomniałem, jestem typem nie-dzielnego wojownika (takiego, który unika kontaktu z większymi grupami oponentów), więc rozgrywka była dla mnie ciężkim doświadczeniem. Nie znaczy to jednak, że grając nie odczuwałem satysfakcji. Różnorodność atakujących była dosyć duża i momenty, w których bez problemu rozprawiałem się z jednymi przeciwnikami, przeplatały się z chwilami, gdy inni sprowadzali mnie na ziemię swoją siłą i różnorodnością wyprowadzanych ciosów.

d2s6z0r

Nasz bohater, jako rasowy wampir, ma możliwość zastosowania specjalnych umiejętności, związanych z wysysaniem krwi pokonanych wrogów. Mają one funkcje wzmacniające bohatera, osłabiające przeciwników lub dające możliwość używania specjalnych ataków.

"Kici, kici" - Code Vein pokazuje niebezpieczne konsekwencje przekarmiania kota. Materiały prasowe
"Kici, kici" - Code Vein pokazuje niebezpieczne konsekwencje przekarmiania kota. Źródło: Materiały prasowe

Lokacje, które zobaczyłem w próbnej rozgrywce, były nieco monotonne. Najpierw zostałem wysłany do wąskiej jaskini z początku gry, w której spacerując pokonywaliśmy kolejno pierwszych przeciwników. Później trafiłem na wzgórze, na którym zostaliśmy wsadzeni w sam środek piekła, w którym panoszyły się dużo mniej przyjemne stwory. Na szczęście, w obu tych przypadkach, w walce towarzyszyły nam NPC-ty, których wkład w potyczki był nieoceniony. Szczerze mówiąc radziły sobie lepiej niż ja.

d2s6z0r

Nie samą akcją człowiek żyje

Jeśli chodzi o elementy role-playingowe, to zdecydowanie musze zwrócić uwagę na rozbudowaną możliwość kreowania postaci. Płeć, fryzura, oczy, karnacja, dokładny kształt twarzy, brzmienie głosu, postawa i tysiąc innych detali – wszystko co sobie wymarzycie. Oczywiście nie jest to w grach żadna nowość, ale nie pamiętam, kiedy widziałem kreator w aż tak rozbudowanej wersji.

Niestety nie udało mi się zaobserwować wiele więcej tego rodzaju rpg-owych elementów. No może poza oczywistym posiadaniem ekwipunku, tabelek ze statystykami i… możliwością otwierania skrzyń. Ale oczywiście nie można mieć wszystkiego podczas godzinnej rozgrywki.

Czy warto było szaleć tak?

Odpowiedź brzmi… tak. Code Vein był dobrze wykorzystaną przeze mnie okazją do gamingowego powrotu i zapowiada się, że pełna wersja dostarczy graczom sporo godzin krwawych przyjemności. A na mnie już czas. Pora odejść od konsoli i wyjść do ludzi. Po zbrodniach czas na resocjalizację.

d2s6z0r
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2s6z0r
Więcej tematów