Mam walczyć z religijnym kultem, a muszę strzelać do niedźwiedzi. "Far Cry 5" - pierwsze wrażenia
"Far Cry 5" mogłoby być poważną produkcją, która rozprawia się ze współczesnymi czasami i ostrzega przed wszelkiej maści fanatykami. Twórcy chyba jednak nie udźwignęli ciężaru tematu. To wciągająca strzelanina, ale jednocześnie pod jednym względem bardzo głupia.
"Poprowadź ruch oporu przeciw fanatykom w niewielkim amerykańskim miasteczku" - zapowiadają twórcy na stronie internetowej "Far Cry 5". Czy właśnie doczekaliśmy się growej wersji "Opowieści podręcznej"? Wprawdzie skupionej na innych emocjach, ale jednak grze, która pokazuje, do czego może doprowadzić (pseudo)religijny fanatyzm? Nie zobaczyłem jeszcze wszystkiego, to dopiero pierwsze wrażenia spisane po pierwszych godzinach, ale już widzę kilka rzeczy, które mnie niepokoją.
Wirtualna "Opowieść podręcznej"?
A szczerze wierzyłem, że "Far Cry 5" będzie kolejnym przesłaniem-ostrzeżeniem: zobaczcie, do czego może doprowadzić zignorowanie fanatyków, wykorzystujących wiarę do manipulowania społeczeństwem. Tymczasem to nie ten kaliber. Twórcom - z tego, co do tej pory widziałem - zabrakło aż takiej odwagi, woleli skupić się na zabawie, która jest tylko polana poważnym sosem. Liczyłem, że już od pierwszych chwil z padem w ręku będę zastanawiał się, czy rzeczywiście we współczesnym świecie religijni ekstremiści mogą stać się na tyle mocni i niezależni, że przejmą spory kawałek ziemi w demokratycznym państwie i nikomu nic do tego?
Zapowiadało się, że tematów do przemyśleń nie zabraknie. W początkowym zwiastunie jeden z bohaterów mówi, że na początku kultu nikt nie traktował poważnie, a protesty nie robiły na nikim wrażenia. Podobne zdanie padło właśnie w "Opowieści podręcznej". W dobie "czarnych piątków" przedstawiona w książce i serialu wersja przyszłości, w której kobiety stały się jedynie narzędziem do rodzenia dzieci, powodowała ciarki i zmuszała do myślenia. "Far Cry'owi 5" daleko do takich emocji. Nie poczułem, że twórcy zadają mi też ważne pytania. Pocieszam się, że może się to z czasem zmieni - przede mną jeszcze trochę godzin do końca kampanii. Werdykt wydam w recenzji, ale...
Owszem, na każdym kroku czuć, do czego doprowadzili członkowie religijnego kultu. Spalone wioski, pełne przemocy egzekucje. Po otwartym świecie, do którego jako grający mamy dostęp, co chwila jeżdżą patrolujący żołnierze. Naprawdę czuję się jak partyzant. Unikam więc głównych dróg, przemykam lasem, staram się uratować cywili przed wyrokami śmierci, wydanymi przez fanatyków. Czasami mi się udaję, czasami nie, więc biorę odwet, przejmując ich tereny. Zakradam się po cichu, a gdy dojdzie do poważnej wymiany ognia, cieszę się swobodą daną przez twórców. To ode mnie zależy, jak wyeliminuję wrogów. Mogę chować się za skrzynkami, walczyć jak Rambo, albo zjechać po linach na dach i czekać, aż wrogowie przyjdą po mnie. A ja po kolei ich wybiję. Tak, pod tym względem "Far Cry 5" daje mnóstwo frajdy. To po prostu dobra strzelanina, która wciąga.
Religijni fanatycy i... niedźwiedzie
Ale jest jedna rzecz, która irytuje mnie od samego początku i obawiam się, że nie zmieni się to do końca. Podejście do zwierząt. Skradam się w lesie, a nagle atakuje mnie… wielki indyk. W jednej z pobocznych misji członkowie ruchu oporu proszą mnie, bym rozwalił trzy niedźwiedzie. Są "naćpane" zanieczyszczeniami roznoszonymi przez członków kultu, przez co zwierzaki stały się agresywne. Atakują innych ludzi, więc staję w ich obronie i strzelam do potężnych zwierząt. Pierwszy raz eliminowanie "wrogów" mnie nie bawi.
Czy nie dało się wprowadzić bardziej "ekologicznego" wariantu tej misji? Zniszcz beczki ze szkodliwą substancją, zanieś po cichu lekarstwo dla niedźwiedzi? Naprawdę nie rozumiem, po co mam strzelać w wirtualnym świecie do wirtualnych zwierząt. W grze nie brakuje przemocy, co rusz widać ciała po egzekucjach i krwawe ślady walk, a ja muszę jeszcze przejmować się atakującym bobrem czy innym leśnym stworzeniem. Co oznacza, że nie da się przejść gry w trybie "nie strzelam do zwierząt, bo mi się to nie podoba". Albo ja, albo one. Niepotrzebne brutalne zasady.
Oczywiście można tłumaczyć twórców, że oni tylko odwzorowują realia. Gdy spotkacie w górach niedźwiedzia, to istnieje duża szansa, że zrobi wam krzywdę - i "Far Cry 5" niby to pokazuje. Ale dobrze wiemy, że gry w wielu przypadkach celowo rezygnują z realizmu. Grając w "Far Cry 5" czy "GTA" nie musimy np. zatankować samochodu albo zmieniać bielizny. Więc strzelanie do zwierząt moglibyśmy sobie darować.
Jak zdobyć bycze jądra?
Tym bardziej że twórcy idą po bandzie. Jedna z pobocznych misji - co oznacza, że nie trzeba jej wykonywać, ale można - każe nam zabić byki, by kucharz mógł przyrządzić lokalny przysmak, który podniesie morale w wiosce. Niezbędne do tego są bycze jądra, a żeby je pozyskać, należy wyeliminować byki na wymyślne, brutalne sposoby. Ja sobie tę misję odpuściłem po tym, jak zobaczyłem ten filmik:
A czemu nie wcześniej? Prawdę mówiąc, wcale nie zaczęła się od jasnego polecenia: wybij byki, jakbyś był wariatem. Wręcz przeciwnie - miałem tylko przynieść sprzęt niezbędny do gotowania. I co absurdalne, zadanie okazało się utrudnione, bo urządzenie schowane było w stodole, do której klucze zostały porwane przez… sokoły. Musieliśmy więc ustrzelić dwa złośliwe ptaszyska. W świecie opanowanym przez religijnych fanatyków drugim zagrożeniem są dzikie stworzenia. Litości! Miała być "zwariowana" misja, wyszła po prostu okrutna. Wolałem czasy, kiedy twórcy serii kazali mi palić miotaczem ognia pola konopii indyjskich z rytm muzyki Skrillexa i syna Boba Marleya, a nie kastrować zwierzęta
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Staram się zrozumieć autorów i tłumaczę sobie, że te bycze jaja to taka parodia kowbojskiego stylu życia. Religijni fanatycy mogą sobie wystrzeliwać wszystkich dookoła, ale tradycyjne danie z okazji święta być musi. Ale czy naprawdę w grze dla dorosłego odbiorcy nie da się znaleźć innych przywar, które można obśmiać? Amerykańska kultura pełna jest wdzięcznych tematów, a twórcy idą na łatwiznę: hej, zabijajmy zwierzęta ze szczególnym okrucieństwem! Jaki to ma sens: walczymy z fanatykami, którzy niszczą nasz świat, a w wolnej chwili wybijamy jelenie i niedźwiedzie. To ekstremiści są zagrożeniem, przed którym teoretycznie gra mogłaby przestrzegać, ale już zabijający dla zabawy zwierzęta nie?
Wcale nie uważam, że po zagraniu w "Far Cry 5" i wybijaniu jeleni wszyscy grający nagle zamienią się w myśliwych, którym myli się człowiek z dzikiem, albo sadystów. W grze dla dorosłych stawiam jednak twórcom poprzeczkę nieco wyżej. Zgoda, zabija się "ludzi", ale jest to konwencja znana od lat: dobrzy żołnierze biją żołnierzy złych, bo im się zawsze należy.
Prymitywna rozrywka
Strzelanie do wirtualnych zwierząt czy dzieci jest bardzo prymitywną rozrywką. Której nawet nie da się sensownie uzasadnić. Wirtualny myśliwy skupuje od nas skóry martwych zwierząt i tłumaczy, że w świecie pełnym przemocy trzeba sobie radzić i tak zdobywać pożywienie czy niezbędne zapasy. Ja mam inne podejście: w świecie pełnym przemocy wolę jej unikać, kiedy nie trzeba. A zapasy? Niekonsekwentni twórcy pozwalają zdobyć broń czy amunicję na setki innych sposobów, więc obeszlibyśmy się bez myślistwa.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Niedawno do gry "Wolfenstein 3D" wyszedł ciekawy mod, zamieniający atakujące bohatera psy w przyjazne czworonogi, które da się pogłaskać. Mam nadzieję, że nie będę musiał czekać kolejnych 20 lat, by takie modyfikacje były potrzebne w grach, które ukazują się obecnie. Może wcześniej do twórców dojdzie, że zabijanie wirtualnych stworzeń jest zbędne i po prostu głupie.