Diablo 4, Diablo II remaster, Overwatch 2. BlizzCon 2019 będzie festiwalem hitów
Nie ma żadnych wątpliwości, że tegoroczny BlizzCon będzie obfitował w hity. I nie chodzi tylko o masę przecieków i przewidywań. To także efekt specyficznej sytuacji, w jakiej znalazł się Blizzard.
Znów w Anaheim Convention Center w Los Angeles zabrzmi muzyczny temat "Tristram" – dźwiękowa ikona serii Diablo. To przy niej tłum odleciał "po jednej nutce", gdy zagrano ją w 2008 roku na Blizzard Worldwide Invitational. Dla zgromadzonych tam ultrafanów było jasne, że to zapowiedź wyczekiwanego od lat "Diablo 3". Którego trailer chwilę później pojawił się na ekranie.
"Diablo 3" wyszło w 2012 roku. Minęło 7 długich lat. Dodatki, sezony, wydarzenia nie nasyciły graczy na długo. Tłum znów żąda krwi władcy piekieł. O "nowej grze z serii Diablo" plotkowano intensywnie rok temu przed ostatnim BlizzConem. Nie pomylono się.
Pomylił się za to Blizzard, sądząc, że mobilna wersja gry to jest to "nowa gra z serii", na którą czekają hardkorowi fani i przedstawiciele plemienia PC master race. Ja, jako człowiek zmęczony życiem, byłem zachwycony koncepcją lekkiej, przenośnej rozgrywki – i wykonaniem też, bo zagrałem w demo w Los Angeles. Ale internet wiedział swoje.
Zobacz też: 25 lat "Warcrafta" i 15 "World of Warcraft". Suweniry w Los Angeles
Okazało się, że "backlash" to dopiero początek problemów firmy. Później przyszły masowe zwolnienia, wyciszenie MOBY "Heroes of the Storm", a także odejście Mike'a Morhaime'a, jednego z ojców-założycieli. Ale burza przyszła zgodnie z kalendarzem – jesienią. Ban dla esportowca w "Hearthstone" skończył się niewyobrażalną falą sieciowego sprzeciwu i hejtu oraz dziwnymi reakcjami firmy.
Blizzard nigdy w historii nie był w tak złej pozycji. I po prostu musi pokazać hity, na jakie czeka świat.
Wszystkie karty na stół
Pół biedy, gdy w kozi róg zapędza się firma niezależna. A Blizzard taką nie jest. Po pierwsze jest częścią holdingu Activision Blizzard, a po drugie – jest obecna na giełdzie. Zależność wobec inwestorów i kursu zmienia zasady gry. Co jakiś czas trzeba wykonywać ruchy, które zdobędą przychylność finansowej branży. Takimi są właśnie zapowiedzi tytułów-pewniaków - takich jak "Diablo 4".
Ale mówi się także o czymś innym. Historia branży pokazuje, że nieraz giganci wchłaniają inne firmy, nieraz duże i znane. Stają się zależnymi podmiotami albo są w ogóle rozwiązywane. To oczywiście nie dzieje się za pstryknięciem palcem, ale według plotek to jest ten moment, w którym Blizzard musi udowodnić swoją siłę w holdingu, by zachować odpowiednio mocną pozycję. Bo bycie legendą to jednak za mało.
Nie wystarczy także jeden as z rękawa. Trzeba wyłożyć całego królewskiego pokera. A oto karty, które musi mieć w talii Blizzard, żeby przetrwać ten sezon.
"Diablo 4" i "Diablo II remastered"
"Niesmak pozostał" to eufemizm wobec sytuacji z "Blizzard Immortal". To nieplanowana wpadka, którą może uratować wyłącznie klasyczny fan service – czyli dostarczenie tego, na co czekają gracze. A ciężko wyobrazić sobie bardziej gorący tytuł niżej "Diablo 4".
Czyli co, Blizzard miał wpadkę z graczem "Hearthstone'a" i naprędce przygotuje trailer? Nie. "Diablo 3" szykowano już od 2001 roku. Dość oczywiste jest, że gigantyczna firma zaczęła produkcję "czwórki" w okolicy premiery trzeciej części. Od 2012 minęło 7 lat – spora część może już być gotowa. Nie zdziwiłbym się, gdyby na BlizzConie 2019 pokazano nie tylko trailer, ale i fragment gameplayu.
Normalnie proces uchylania rąbków tajemnicy rozłożono by w czasie. Teraz sytuacja ponagla. Podobnie może być z datą premiery. Obstawiam, że w 2020 roku zobaczymy już duży fragment a media dostaną możliwość zagrania, za to w 2021 "Diablo 4" trafi na półki.
Ale dwa lata to szmat czasu. W międzyczasie idealnie byłoby dać graczom to, o co proszę od dawna. Coś prostego do wykonania. Na przykład zremasterowaną wersję "Diablo II". Skoro "Warcraft III Reforged" ma się ukazać pod koniec 2019 (rok po zapowiedzi), podejrzewam, że na święta 2020 odświeżymy drugą część "Diabełka".
Nie zdziwię się za to, jak w ogóle nie zostanie poruszony temat "Diablo Immortal". Żeby nie drażnić byka.
"Overwatch 2.0", czyli numer z "Fortnite'a"
Gracze czekają na nowe gry, a twórcy obmyślają, jak tu wycisnąć maksimum z tych już wydanych. Ubisoft świetnie sobie radzi dzięki mikrotransakcjom. Nic dziwnego, że potrafią trzaskać dodatki do dwóch lat po premierze. Bo łatwiej jest zrobić dodatek niż całkiem nową grę. A potem przekonać graczy, żeby do niej przeszli. A w przypadku sieciowej strzelanki – także esportowców, streamerów i ich widzów. To duże przedsięwzięcie.
Jak to obejść, pokazał światu ostatnio chociażby Epic ze swoim "Fortnitem". Brawurowo odłączyli grę od sieci na kilka dni, żeby pokazać rozdział 2. Gracze orzekli, że to swoista druga część gry. Zatem fortel zadziałał.
"Overwatch" ma 3 lata i parę miesięcy. To znacznie mniej niż "StarCraft II" czy "CS: GO". Ale w świecie tej stroboskopowej, shooterowej rozgrywki online to "lata świetlne". Koniec 2019 to doskonały moment na prezentację nowej, odświeżonej wersji. I premierę w 2020.
Nowy "World of Warcraft"?
Trochę ze zdziwieniem zobaczyłem, że już teraz plotkuje się o kolejnym dodatku "World of Warcraft". Rok temu było "Battle for Azeroth". W tym roku "Classic". Teraz oficjalna zapowiedź "World of Warcraft: Shadowlands"? To byłoby niezłe podkręcenie tempa, w porównaniu do ostatnich lat. Ale to też może być efekt dynamizacji rynku i oczekiwań.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
"WoW" od dawna nie jest królem. I chociaż jest wciąż żywym fenomenem, Blizzard musi przyspieszyć fakty, aby ludzie dalej chcieli grać w oldschoolowy już format, jakim jest MMO. Ale jeśli "Shadowlands" miałoby dołączyć do "Diablo 4" i "Overwatch 2" na scenie, to będzie prawdziwe świadectwo, że firmie pali się pod nogami.
Lista życzeń jest długa
"Warcraft IV"? Szczerze mówiąc mocno na niego liczyłem na BlizzConie 2018. Co prawda "Warcraft III Reforged" może być bardzo satysfakcjonujący, bo wykonano tam tytaniczną pracę, "nagrano" cut-scenki od nowa i pozmieniano świat, żeby przypominał nowy kanon z "World of Warcraft". Ale to wciąż nie to samo, co wyczekiwana od 2002 roku część czwarta. Wątpię jednak, aby to właśnie ten tytuł – tej sytuacji, w jakiej jest Blizzard – był szczególnie oczekiwany. Może za rok?
"StarCraft III"? Też najwyższa pora. Premiera była w lipcu 2010 roku, zaraz stuknie 10 latek. Od dawna nie było też żadnych dodatków. Ale na to szanse są marne. W czerwcu Jason Schreier z Kotaku doniósł o tym, że Blizzard skasował strzelankę w uniwersum "StarCrafta".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Później Schreier dodał też, że Blizz "kompletnie stracił zainteresowanie" marką. Trochę się nie dziwię. "StarCraft II" to dziś już stricte esportowy tytuł – w dodatku tak trudny, że jego publika jest maleńka na międzynarodowej arenie. Na liscie życzeń jest też tytuł, który od lat jak duch krąży jako niespełniona nadzieja graczy – "StarCraft: Ghost", również strzelanka.
Nie wierzę, że to decyzja ostateczna. "StarCraft III" z pewnością kiedyś wróci. Inną opcją może być także całkiem nowa gra. Przez lat Blizzard stronił od tego, ale Overwatch okazał się wyjątkiem, który wyjątkowo zażarł i mocno zaznaczył swoją obecność na scenie gier online. Tylko, niezależnie czy jest się Blizzardem, czy EA, czy Ubisoftem - nowa gra to zawsze duże ryzyko.
Ale na BlizzConie 2019 na ryzyko nie będzie miejsca. I nie ma obecnie produkcji, na którą fani byliby tak wygłodniali, jak na "Diablo 4".